Wzięłam
głęboki wdech. Długo nie mogłam otrząsnąć się po tym, co się stało. Moja
siostra często mnie odwiedzała. Oczywiście byłam w szpitalu na milionach
prześwietleń i jeszcze więcej badań, ale nic mi nie było. Wiedziałam to, ale
lekarzom tego nie wyjaśnisz. Zastanawiałam się, czy nie iść do psychologa, ale
ostatecznie odgoniłam od siebie tą myśl. Nie chciałam wyolbrzymiać całej
sprawy, musiałam jakoś z tym żyć, chociaż długo nie mogłam przestawić się z
nocnego trybu życia.
Po
Foxym została mi tylko blizna w kształcie „X” na ramieniu, a także strażakom
udało się w gruzach odnaleźć Pirata. Wprawdzie był trochę podniszczony i
przypalony, ale udało mi się go wyczyścić i w jakiś sposób naprawić. Zawsze
brałam go ze sobą. Przypominał mi o Foxy'm.
Naszej
pierwszej nocy powiedział mi, że umieścił w nim cząstkę siebie, dzięki czemu
wszystko widział jego oczami. Gdy się o tym dowiedziała, spoliczkowałam go, bo
nawet brałam go do łazienki, dzięki czemu miał na mnie pełen podgląd. Teraz
chce mi się z tego śmiać, ale także płakać. Ta cząstka już nie istnieje. Umarła
wraz z nim.
Na
długo nie starczyło mi pieniędzy, więc musiałam znaleźć nową pracę. Oglądałam
ogłoszenia w gazetach i w Internecie, ale jakoś żadna mi nie podchodziła.
Po
roku od wybuchu otworzono na drugim końcu miasta dom strachów. Szukali nocnego
stróża, więc zgłosiłam się na to stanowisko. Mimo okropnych wspomnień, coś
korciło mnie do tej pracy. Musiałam spróbować, nie było innego wyjścia!
Tym
razem dostałam odpowiedni strój, sprzęt, a także instrukcję. Mój pokoik był
większy od tego w pizzerii. Posiadał tylko jedno wyjścia, ale jedna ściana
składał się z szyby. Było to o wiele wygodne, gdyż nikt nie mógł wyjść i wejść
bez mojej wiedzy, o ile nie zasnę.
-
Dzień dobry - już pierwszego dnia stawiłam się w pełnym umundurowaniu,
niespóźniona.
-
Witaj. Cieszę się, że jesteś trochę szybciej. Muszę ci wyjaśnić kilka rzeczy.
Już widziałaś swoje miejsce pracy, ale teraz muszę cię trochę wgłębić w
tajniki. Widzisz to pudło? Znajdują się w nim różne części, są to kopie części
animatroników pochodzących z tej pizzerii, w której był pożar rok temu.
Znajduje się tutaj także jeden animatronik, którego kazałem zrobić na wzór
właśnie tamtych. Przyciąga największą liczbę zwiedzających, więc to takie moje
oczko w głowie. Uważaj na niego, dobrze?
-
Zrozumiałam… - odpowiedziałam niepewnie.
-
Coś się stało?
-
Nie, nic. Po prostu pracowałam w tamtej pizzerii sprzed roku.
-
Aha, to wszystko wyjaśnia. Więc na pewno masz doświadczenie. Życzę ci
powodzenia, żegnaj.
Pożegnałam
mojego szefa i starannie zamknęłam za nim drzwi. Westchnęłam ciężko. Tyle
wspomnień.
Spojrzałam
szybko na kamery. Cóż, system tu był lepszy. Nie trzeba było włączać
generatora, mocy była cała masa. Przynajmniej jedna dobra wiadomość. Spojrzałam
na pudełko. Mimo woli przyklękłam przy nim i zaczęłam oglądać części.
Widziałam gitarę Bonnie’ego, babeczkę Chicy, rękę Mangle, a nawet maskę przypominającą
twarz Marionetki, z tym charakterystycznym, fioletowym makijażem. Uśmiechnęłam
się. Na samym dnie jednak znalazłam opaskę Foxy’ego. Dwie łzy spłynęły mi po
policzkach. Brakowało mi go. Naprawdę go kochałam.
Odłożyłam
wszystko do środka. Nie miałam co rozpaczać i przywoływać dawne wspomnienia.
Było, minęło i koniec. Tak już bywa. Po prostu życie.
Czas
mijał bardzo wolno. Wiatrak delikatnie pieścił moją twarz i odgarniał niesforne
kosmyki włosów do tyłu. Bawiłam się latarką, kręcąc nią w jednej dłoni. Westchnęłam
po raz enty tej nocy. Niespodziewanie światła zaczęły mrugać. Spojrzałam do
góry. No pięknie, nie chce mi się bawić w szukanie bezpieczników, a może to w
całym mieście?
Chwilę
po tym usłyszałam melodię. Zamarłam w bezruchu. Tylko jedna osoba wydawała taką
melodyjkę. Pomału przekręciłam głowę na bok, w progu wejścia ujrzałam
Freddy’ego. Ale… wyglądał zupełnie inaczej. Był spalony, z ciała wystawały mu
kable, z których tryskały pojedyncze igły. Nie miał jednej nogi, a w ręce miał
mikrofon. Zaśmiał się swoim głosem, który teraz był zdeformowany i przyprawił
mnie o ciarki.
Cofnęłam
się do tyłu, a Freddy rzucił się na mnie. Krzyknęłam, ale gdy znalazł się tuż
przed moimi oczami, zniknął jak duch. Oddychałam głęboko, przestraszyłam się
jak nigdy. Otarłam oczy. Może ja mam jakieś halucynacje? Chyba wybiorę się do
tego psychiatry.
Spojrzałam
na kamery. Wszystkie pomieszczenia to tak naprawdę są korytarze, które w jakiś
sposób miały opowiadać historię tamtej restauracji. Ale ja pamiętam, jak ona wyglądała,
nigdy jej nie zapomnę.
Na
stoliku zobaczyłam trzy przyciski. Wzruszyłam ramionami i po kolei zaczęłam
wszystkie włączać. Jakoś nie zauważyłam żadnej różnicy, ale zorientowałam się,
że coś jest na nich napisane. Na jednym było napisane „wentylacja”, na drugim
„dźwięk”, a na trzecim „kamery”. Zorientowałam się, że chodzi o jakiś restart,
tylko nie wiedziałam, o co dokładniej. Wzruszyłam ramionami i wróciłam do
dalszych oględzin. Na ekranie obok przełącznika kamer zauważyłam jeszcze dwa
przyciski. Jeden był od wentylacji, a drugi od jakiegoś dźwięku. Nacisnęłam
wentylacje i dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że tutaj są także wentylacje.
Gdy
chciałam już kliknąć dźwięk, wesoła melodyjka zaczęła grać. Moja praca się
skończyła.
Cóż,
dzisiaj szybko poszło, ale jutro jest kolejny dzień.
Rozdział poprzedni: Rozdział 14: Nocny koniec
Rozdział następny: Rozdział 16: Kolega skąpany w nocy
A czy oni go czasem nie znaleźli.....bo raczej nie kazali go zbudować...
OdpowiedzUsuńMoje życie, moja historia xD. W ogóle ten szczegół wypadł mi z głowy, więc przepraszam :(.
Usuń