środa, 4 maja 2016

Rozdział 8: Niespodzianka poza nocą

     Dzisiaj są urodziny mojej ukochanej siostrzenicy. Byłam już spóźniona, ale ja zawsze muszę zwrócić na siebie uwagę, więc takie spóźnione wejście będzie jak najbardziej w porządku. Spojrzałam jeszcze raz do lustra, zanim wyszłam. Brązowe włosy swobodnie opadały mi na ramiona, delikatny makijaż podkreślał oczy i usta. Do tego zgniłozielona sukienka przed kolano, złoty pas ciasno opinający moją talię i złote baleriny. Kolczyki dyndały mi przy twarzy podczas najmniejszego ruchu głową. Sama się sobie podobałam, więc byłam w stu procentach zadowolona.
     Weszłam do pizzerii i na dzień dobry przywitały mnie gromkie okrzyki dzieci. Głosy wydobywały się z wielkiej sali. Weszłam do sali przyozdobionej w kolorowe dekoracje, światełka, zabawki i wiele innych. Pod ścianą na stoliku stały prezenty, wszystkie zamknięte. Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na scenę i ujrzałam jak trzy animatroniki śpiewają piosenkę. Teraz wyglądają tak łagodnie i przyjaźnie…
     Uśmiechnęłam się. widząc moją gitarę, na której grał Bonnie. Nie umknęło mojej uwadze, że cała trójka spojrzała na mnie, a Chica się nawet uśmiechnęła.
     - Ciocia Andrea! - usłyszałam milutki głosik mojej siostrzenicy, wyciągnęłam do niej ręce i zrobiłam jej karuzelę. Może była już duża, ale uwielbiała to. Śmiała się tak samo radośnie, jak trzy lata temu.

     - Cześć, mała jubilatko. Mam dla ciebie prezent, proszę - wyciągnęłam z torebki małe pudełeczko. Oczy dziewczynki zalśniły. Otworzyłam wieczko i pokazałam jej złoty naszyjnik z napisem „I love you”. Od razu założyła go, z wielkim uśmiechem na twarzy, po czym uściskała mnie i poszła się bawić.
     - Pięknie wyglądasz - zagadnęła mnie moja siostra.
     - Ty również - odpowiedziałam.
     Jeniffer miała na sobie różową sukienkę, zero makijażu i czarne szpilki. Ze swoimi długimi nogami wyglądała olśniewająco. Usiadłyśmy my przy stole i zaczęłyśmy rozmawiać o jej urodzinach i o każdej pierdole. Jeniffer próbowała mnie swatać z jakimś adwokatem, ale stanowczo odmawiałam spotkania. Nie miałam czasu, przecież pracuję na nockach.
     Niespodziewanie zgasły wszystkie światła. Odruchowo wstałam i chciałam iść do generatora, ale w ostatniej chwili powstrzymałam się. Spojrzałam w bok i zobaczyłam, że otworzyła się Piracka Zatoczka. Koncert skończył się, wszystko rozgrywało się wkoło lisiastego. Spojrzałam na niego i aż serce zabiło mi mocniej. Teraz wyglądał na takiego spokojnego, miłego i sympatycznego. Nie to co ten z nocek, który próbuje mnie zaliczyć. Siostra podeszła do mnie i obie z daleko oglądałyśmy występ Foxy,ego. Z wielkim zaangażowaniem opowiadał swoje zmyślone historyjki pirackie, ale robił to z taką pasją, że momentami naprawdę mu wierzyłam i aż czułam to wszystko. Jest naprawdę niesamowity.
     Gdy przedstawienie skończyło się, Piracka Zatoczka zamknęła się, lecz Foxy teraz bawił się z dziećmi, robił sobie z nimi zdjęcie i odpowiadał na ich pytania. Wreszcie jedno zadała jubilatka.
     - Dlaczego podczas opowiadania cały czas patrzyłeś się na moją ciocię?
     Oniemiałam. Czułam jak puszczam wielkiego buraka. Fakt, przyłapałam go kilka razy na wpatrywaniu się we mnie, ale żeby robił to aż tak często?
     Foxy uśmiechnął się zadziornie, w ogóle niespeszony tym pytaniem. Nachylił się do ucha dziewczynki i coś jej wyszeptał, ale zupełnie nie wiedziałam, co to takiego. Ta tylko uśmiechnęła się szeroko i pisnęła.
     - No, to już wiem, dlaczego nie chciałaś się zgodzić na to spotkanie z adwokatem - szturchnęła mnie Jeniffer i zaśmiała się głośno. Oburzyłam się.
     - Co?! Ja i ten animatronik?!
     - Andrea, daj spokój, przecież obydwie wiemy, że to tylko kostium. Aż zastanawiam się, kto taki jest pod spodem, że zwróciłaś na niego uwagę.
     - Przestań! - pisnęłam prawie płaczliwie i spojrzałam na Foxy’ego.
     Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że dzieci poszły, a on stał w miejscu i patrzył na mnie. Przeszywał mnie swoim spojrzeniem na wylot, w którym widziałam podziw i… pożądanie? Nie chciałam wiedzieć, co teraz mu krążyło po tej metalowej głowie.
     Na stole postawiono wielki tort ze świeczkami. Wszyscy zaczęliśmy śpiewać „Sto lat”, nawet wszystkie cztery animatroniki. Emilka nie mogła usiedzieć w miejscu, już chciała je zdmuchnąć. Gdy to nastąpiło, zabrzmiały gromkie brawa. Jeniffer spytała się, co sobie zażyczyła, a ta spojrzała na mnie i klasnęła radośnie w dłonie.
     - Chciałabym mieć wujka! - nikt nie zrozumiał jej słów. Przecież na jej urodzinach znajdowało się dużo jej wujków. Wiem to, bo słyszałam, jak z niektórymi rozmawia.
     - Ale skarbie, przecież masz masę wujków, może jednak coś innego sobie zażyczysz?- zaczęła do niej pomału Jeniffer.
     - Ale ja chcę mieć wujka od cioci Andrei! I najlepiej żeby był nim Foxy!
     Teraz to zarumieniłam się i to nie na żarty. Moje policzki płonęły. Poczułam się jak taka nieśmiała nastolatka, a nie dorosła kobieta. Co za obciach! Spojrzałam na Foxy,ego, który obserwował mnie uważnie z uśmiechem rozbawienia.
     Jeszcze przez chwilę zostałam na tej zabawie urodzinowej, ale musiałam się już zbierać. Chciałam się jeszcze przespać do nocki, bo przecież do pracy muszę iść. Uścisnęłam Emilkę, siostrę i udałam się do wyjścia.
     - Andrea, zaczekaj! - ktoś krzyknął za mną, więc odwróciłam się. Zanim się obejrzałam, ktoś mnie popchał na ścianę i spojrzałam w magnetyczne oczy Foxy’ego. Znieruchomiałam. Tak mnie zatkało, że nie potrafiłam zrobić czegokolwiek.
     - Pięknie wyglądasz - wyszeptał mi do ucha uwodzicielsko, a nie widząc mojej reakcji, złączył swoje usta z moimi.
     Przeszedł mnie prąd, który rozgrzał całe moje ciało. Wbrew woli odwzajemniłam pocałunek, ale nie miałam zamiaru pójść dalej. Po pierwsze nie czas, po drugie nigdy w życiu z nim! Wepchnął mi język do ust, a wtedy czerwona lampka w mojej głowie zapaliła się i pobudziła do działania. Odepchnęłam go od siebie i wybiegłam jak spłoszona nastolatka. Naprawdę nie wiem, co się ze mną dzieje. Nikt nigdy tak na mnie jeszcze nie działał. Dlaczego padło na niego?! Nie rozumiem tego, przecież to zakichany robot!

     Jutro jest kolejny, cholerny dzień…


Rozdział poprzedni: Rozdział 7: Zazdrosna noc

1 komentarz:

  1. Komentarz z cyklu ,,jak nie skomentuje to mnie zabijesz".....
    Jak zawsze zajebiaszczo i słitaśnie jak kucyki pony (w końcu tak masz mnie zapisanego w telefonie więc nazwa zaobowiązuje ) a jeśli chodzi o pytanko co chciałaś to będzie na asku więc czekaj bo jak zawsze wymyśle coś głupiego hłe hłe hłe ... A tak w skrócie IĆ SIĘ SZPACHLUJ !!!

    OdpowiedzUsuń