poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział 9: Tydzień nocnych urlopów

     Przez to, że po urodzinach Emilii wybiegłam z lokalu bez kurtki na sobie, zachorowałam. W domu poczułam się, jakbym zaraz miała paść ze zmęczenia i wszystko rozbierało mnie od środka, dlatego poszłam do szpitala i tam dostałam zwolnienie na tydzień. Zadzwoniłam do szefa, który wpadł w lekką panikę, bo nie wiedział, kto o tej porze przyjdzie na zastępstwo. Długo się na przepraszałam, ale ostatecznie zostałam w domu. Tej samej nocy jeszcze złapała mnie gorączka.

     Do pracy wróciłam po tygodniu. Od pana Purple dowiedziałam się, że podczas tego tygodnia musiał znaleźć dwa zastępstwa. Jednakże teraz wracałam i tak, jak sobie obiecałam, nie miałam zamiaru tak łatwo zrezygnować. Ciekawa tylko jestem, czy animatroniki zapomnieli o mnie, czy też będzie tak jak przed moim urlopem.
     Jak zwykle przywitałam się z konserwatorami, dzisiaj wyjątkowo chwilę dłużej pogadaliśmy, a potem zamknęłam za nimi wszystkie drzwi i włączyłam generator. Przejrzałam szybko wszystkie kamery (naturalnie omijając Piracką Zatoczkę) i wygodnie usadowiłam się w fotelu, gdy wtedy zadzwonił telefon. Odebrała go.
     - Halo? Andrea? Z tej strony Purple, dzwonię, bo zapomniałem ci powiedzieć, że przywieźli nam nowe animatroniki, dlatego nie zdziw się, gdy na kamerach zobaczysz kogoś nowego. One wcale nie są groźne, tylko nowe, dlatego być może jeszcze się nie zaklimatyzowały. Mam nadzieję, że dasz sobie z nimi radę, w końcu jesteś moim najlepszym ochroniarzem. Liczę na ciebie!

     Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, rozłączył się. Nowe animatroniki? Gdy wchodziłam, nie rozglądałam się zbytnio, więc może dlatego nie zauważyłam nic nowego. Ale teraz, gdy o tym wspomniał, to na kamerach widziałam kilka nowych postaci.
     Włączyłam kamerę i serce o mały włos mi nie stanęło, bo jakiś kurdupel w kolorowej czapeczce stanął centralnie przed kamerą i wpatrywał się w nią z debilnym uśmiechem. Wzięłam głęboki wdech i przełączyłam na następną kamerę, gdzie zauważyłam jak Chica siedzi na kolanach Bonnie’go. Jednakże obok zauważyłam kogoś jeszcze i to wcale nie był Freddy, ale ktoś podobny do niego. Wyglądał na młodszego. Zapewne to jeden z tych nowych.
     Nie chciało mi się więcej patrzeć, więc wyłączyłam kamerę i oparłam się o oparcie. Przy okazji wyciągnęłam chusteczkę i wydmuchałam nos, bo końcówka choroby wciąż mnie prześladowała. Okręciłam się dookoła, gdy mój wzrok zatrzymał się w jednym z rogów. Było tam ciemno, ale doskonale widziałam sylwetkę człowieka. Z niewzruszoną miną poświeciłam na niego latarką. Stał tam przystojny chłopak z fioletowymi włosami i twarzą białą jak papier, dosłownie. Z jego oczu szedł fioletowy makijaż, jakby wodospad. Miał zaplecione ręce na klatce piersiowej i wpatrywał się we mnie z przechyloną na bok głową. Wyglądał jak lalka z porcelany.
     Westchnęłam ciężko.
     - Jeszcze jeden natręt będzie mnie nękał?
     Wstałam, podeszłam do niego i poważnie spojrzałam mu w oczy. Po chwili jednak wyciągnęłam rękę i uśmiechnęłam się wesoło.
     - Andrea.
     Spojrzał na mnie jak na wariatkę, co mnie w ogóle nie zraziło. Nauczyłam się, że do nich trzeba podchodzić przyjaźnie, inaczej cię zabiją. Taka mała ciekawostka…
     - Marionetka - podał mi niepewnie rękę i uścisnął ją. Widziałam na jego twarzy lekki uśmiech.
     Nagle poczułam czyjąś dłoń na barku, która pociągnęła mnie do tyłu. Wpadłam na kogoś, a Marionetka przestał się uśmiechać, spojrzał na mojego oprawcę wrogo.
     - Zostaw ją, ona jest moja, Marionetko - głos Foxy’ego odbił się w mojej głowie.
     - Pff… Jeszcze się przekonamy - i podszedł sobie.
     Wyszamotałam się z uścisku Foxy,ego i spojrzałam na niego hardo.
     - Co ty sobie wyobrażasz?! Chciałam z nim pogadać.
     - On mi się nie podoba, nie powinnaś z nim gadać!
     - A czy to twoja sprawa, z kim będę gadać?! Odwal się ode mnie i mojego życia!
     Foxy nic nie odpowiedział, ale złapał mnie za ramiona i mocno d siebie przytulił, położył swoją głowę na moim ramieniu, a ja byłam całkowicie sparaliżowana. Nie miałam zielonego pojęcia, co mu się tak nagle stało!
     - Tęskniłem za tobą - no i sprawa się wyjaśniła - myślałem, że zrezygnowałaś z pracy.
     Delikatnie odciągnęłam go od siebie, chociaż miałam podstawę, aby twierdzić, że coś mu się stało w tej mechaniczny móżdżek. On nigdy nie zachowywał się tak "czule". 
     - Spokojnie, byłam tylko na chorobowym. Po tym jak wybiegłam od Emilii z przyjęcia nie ubrałam się i… - nie dokończyłam, gdyż przypomniałam sobie, co było winą tego, że nie ubrałam kurtki.
     Poczułam jak moje policzki płoną, a na twarzy Foxy’ego wykwita ten diabelski uśmieszek. Aż zachciało mi się mu przywalić, ale zrezygnowałam, bo mogłabym tego pożałować.
     - Co tak nagle zamilkłaś? - spytał zawadiacko.
     - Ja…
     - A może chcesz powtórkę z przed tygodnia? - złapał mnie za ramię i przybił do ściany. Nie miałam się jak ruszyć, bo jego ciało skutecznie blokowało mi ucieczkę. Jednakże na dźwięk jego słów chyba zarumieniłam się jeszcze bardziej, chociaż nie sądziłam, że jest to możliwe.
     Twarz Foxy’ego zbliżała się do mnie coraz bardziej, a ja nie potrafiła zareagować. To było potworne! Gdy dzieliły nas już prawie milimetry, usłyszałam znaczące chrząknięcie od strony drzwi. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. W drzwiach stała niska dziewczyna o białych, długich włosach. Z włosów wystawały jej lisie uszy, bardzo podobne do uszów Foxy’ego, które ukrywał pod kapeluszem. Miała mocno czerwone policzki, a ciemnopurpurowa sukienka pięknie falowała przy każdym jej ruchy. Do tego miała białe buty na obcasach. Wyglądała bardzo uroczo, musiałam to przyznać.
     - Ach… No tak, pozwól, że przedstawię ci moją dziewczynę. Mangle to jest Andrea, Andrea to jest Mangle - super, czyli ma dziewczynę, a chce się ze mną całować. Co za świnia.
     - Miło mi poznać. Widzę, że Foxy nie straszy cię jak tych dwóch poprzednich - dziewczyna nieśmiało podała mi rękę, którą oczywiście uścisnęłam.
     - Niestety - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
     - Masz przepiękną dziewczynę, Foxy - zwróciła się do lisiastego.
     - Zaraz. To ty o mnie mówiłeś, że jestem twoją dziewczyną?!
     - A co? Myślałaś, że mówiłem o Mangle i chcę się z tobą całować? Jeszcze nie jestem taką świnią.
     Mangle zachichotała pod nosem.
     - Nie jestem twoją dziewczyną! - zaprotestowałam od razu. Ten dekiel nie będzie sobie ze mnie stroił żadnych żartów, nie ma opcji.
     - Z mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej, ale wmawiaj sobie, co tylko chcesz, moja kochana - uśmiechnął się do mnie szczeniacko i sobie poszedł. Z jednej strony miałam krzyknąć, że jeszcze z nim nie skończyłam, ale z drugiej miałam go dość i cieszyłam się, że sobie poszedł.
     - Dlaczego tak nienawidzisz Foxy’ego? - wtrąciła Mangle, tym samym wyciągając mnie z moich myśli.
     - Nieważne - opowiedziałam i odwróciłam się do niej plecami. Coś mruknęła pod nosem i wyszła.
     Spojrzałam na zegarek, była godzina druga. Bardzo szybko to zleciało. Ktoś zapukał w metalowe drzwi akurat wtedy, gdy miałam sprawdzać kamery.
     - Można? - Marionetka wszedł do środka, uśmiechnęła się do niego sympatycznie.
     - Jasne. Przepraszam cię za tamta sytuację z Foxy’m, ale on ostatnio jest jakiś nadpobudliwy. 
     - Spokojnie, rozumiem. Jest zazdrosny.
     - Zazdrosny? - nie mogłam w to uwierzyć. Foxy nie jest typem… „człowieka”, którego zżera zazdrość o byle błahostkę.
     - Tak. Jest zazdrosny o ciebie. Łączą was jakieś głębsze relacje? - spytał niepewnie, czego nie dało się nie wyczuć w jego głosie.
     - Z mojej strony nie, ale on sobie coś ubzdurał!
     - Rozumiem. Czyli nie podzielasz jego uczuć?
     - Czy ja nie… co? - zaczęłam się w tym wszystkim gubić.
     Dajcie wy mi święty spokój! Chorowałam przez tydzień, a teraz wszyscy nagle rzucają się na mnie i pytają o mnie i Foxy’ego. O co im chodzi?! Pomiędzy mną a Foxy’m nie ma dosłownie niczego i nigdy nie będzie!
     - Wybacz, niepotrzebnie zadaję ci tyle pytań - uśmiechnął się przepraszająco i poszedł sobie.
     Spojrzałam na Pirata. Przynajmniej on jeden był w tym wszystkim normalny. Zamknęłam wszystkie drzwi, aby nikt mnie już nie nawiedzał w najbliższym czasie. Zostało mi jeszcze trochę mocy, więc mogłam sobie na to pozwolić.
     - Przynajmniej ty jeden, chłopie, nie męczysz mnie pytaniami. I co ja mam zrobić? Wszyscy myślą, że jestem z Foxy’m, ale to przecież nie prawda. Ja tutaj jestem w pracy, a nie na randkach! Cóż, ale muszę przyznać, że Marinetka jest całkiem przystojny. I zupełnie inny niż Foxy, taki szarmancki i być może nawet romantyczny. Na takiego to aż chce się patrzeć.
     No pięknie, jeszcze zaczęłam gadać do pluszaka. Ja tutaj za niedługo całkowicie oszaleję!

     Wróciłam do domu w zmęczona psychicznie. Chyba to wszystko zaczęło pomału mnie przerastać.

     Jutro jest kolejny dzień…



Rozdział poprzedni: Rozdział 8: Niespodzianka poza nocą
Rozdział następny: Rozdział 10: Nocny wypadek

3 komentarze:

  1. Widzę że marionetka wkracza do akcji .....będzie ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę że marionetka wkracza do akcji .....będzie ciekawie

    OdpowiedzUsuń
  3. To mój pierwszy komentarz tutaj i gdziekolwiek na innych blogach, z czystej nieśmiałości. Na pewno wyjdzie dziwny. Bardzo dziwny, krótki i nieciekawy. xD
    Jestem tutaj od niedawna, ale w jedną noc przeczytałam całe 8 rozdziałów. Twoje opowiadanie jest świetne. Serio.
    Jeszcze nigdy nie spotkałam się z opowiadaniem w kategorii FNAF'a, które byłoby dosłownie romansem z lekkim połączeniem horroru. :D I do tego ciekawym!
    Może za mało szukam? xD
    Haha, wreszcie do akcji wkracza Marionetka. Aghh... Foxy jest uroczy, kiedy jest zazdrosny. :D I to bardzo.
    Czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń