Przez
to, że po urodzinach Emilii wybiegłam z lokalu bez kurtki na sobie,
zachorowałam. W domu poczułam się, jakbym zaraz miała paść ze zmęczenia i
wszystko rozbierało mnie od środka, dlatego poszłam do szpitala i tam dostałam
zwolnienie na tydzień. Zadzwoniłam do szefa, który wpadł w lekką panikę, bo nie
wiedział, kto o tej porze przyjdzie na zastępstwo. Długo się na przepraszałam,
ale ostatecznie zostałam w domu. Tej samej nocy jeszcze złapała mnie gorączka.
Do
pracy wróciłam po tygodniu. Od pana Purple dowiedziałam się, że podczas tego
tygodnia musiał znaleźć dwa zastępstwa. Jednakże teraz wracałam i tak, jak
sobie obiecałam, nie miałam zamiaru tak łatwo zrezygnować. Ciekawa tylko
jestem, czy animatroniki zapomnieli o mnie, czy też będzie tak jak przed moim
urlopem.
Jak
zwykle przywitałam się z konserwatorami, dzisiaj wyjątkowo chwilę dłużej
pogadaliśmy, a potem zamknęłam za nimi wszystkie drzwi i włączyłam generator.
Przejrzałam szybko wszystkie kamery (naturalnie omijając Piracką Zatoczkę) i wygodnie
usadowiłam się w fotelu, gdy wtedy zadzwonił telefon. Odebrała go.
-
Halo? Andrea? Z tej strony Purple, dzwonię, bo zapomniałem ci powiedzieć, że
przywieźli nam nowe animatroniki, dlatego nie zdziw się, gdy na kamerach
zobaczysz kogoś nowego. One wcale nie są groźne, tylko nowe, dlatego być może
jeszcze się nie zaklimatyzowały. Mam nadzieję, że dasz sobie z nimi radę, w
końcu jesteś moim najlepszym ochroniarzem. Liczę na ciebie!
Zanim
zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, rozłączył się. Nowe animatroniki? Gdy
wchodziłam, nie rozglądałam się zbytnio, więc może dlatego nie zauważyłam nic
nowego. Ale teraz, gdy o tym wspomniał, to na kamerach widziałam kilka nowych
postaci.
Włączyłam
kamerę i serce o mały włos mi nie stanęło, bo jakiś kurdupel w kolorowej
czapeczce stanął centralnie przed kamerą i wpatrywał się w nią z debilnym
uśmiechem. Wzięłam głęboki wdech i przełączyłam na następną kamerę, gdzie
zauważyłam jak Chica siedzi na kolanach Bonnie’go. Jednakże obok zauważyłam
kogoś jeszcze i to wcale nie był Freddy, ale ktoś podobny do niego. Wyglądał na
młodszego. Zapewne to jeden z tych nowych.
Nie
chciało mi się więcej patrzeć, więc wyłączyłam kamerę i oparłam się o oparcie.
Przy okazji wyciągnęłam chusteczkę i wydmuchałam nos, bo końcówka choroby wciąż
mnie prześladowała. Okręciłam się dookoła, gdy mój wzrok zatrzymał się w jednym
z rogów. Było tam ciemno, ale doskonale widziałam sylwetkę człowieka. Z
niewzruszoną miną poświeciłam na niego latarką. Stał tam przystojny chłopak z
fioletowymi włosami i twarzą białą jak papier, dosłownie. Z jego oczu szedł
fioletowy makijaż, jakby wodospad. Miał zaplecione ręce na klatce piersiowej i
wpatrywał się we mnie z przechyloną na bok głową. Wyglądał jak lalka z
porcelany.
Westchnęłam
ciężko.
-
Jeszcze jeden natręt będzie mnie nękał?
Wstałam,
podeszłam do niego i poważnie spojrzałam mu w oczy. Po chwili jednak
wyciągnęłam rękę i uśmiechnęłam się wesoło.
-
Andrea.
Spojrzał
na mnie jak na wariatkę, co mnie w ogóle nie zraziło. Nauczyłam się, że do nich
trzeba podchodzić przyjaźnie, inaczej cię zabiją. Taka mała ciekawostka…
-
Marionetka - podał mi niepewnie rękę i uścisnął ją. Widziałam na jego twarzy
lekki uśmiech.
Nagle
poczułam czyjąś dłoń na barku, która pociągnęła mnie do tyłu. Wpadłam na kogoś,
a Marionetka przestał się uśmiechać, spojrzał na mojego oprawcę wrogo.
-
Zostaw ją, ona jest moja, Marionetko - głos Foxy’ego odbił się w mojej głowie.
-
Pff… Jeszcze się przekonamy - i podszedł sobie.
Wyszamotałam
się z uścisku Foxy,ego i spojrzałam na niego hardo.
- Co
ty sobie wyobrażasz?! Chciałam z nim pogadać.
- On
mi się nie podoba, nie powinnaś z nim gadać!
- A
czy to twoja sprawa, z kim będę gadać?! Odwal się ode mnie i mojego życia!
Foxy
nic nie odpowiedział, ale złapał mnie za ramiona i mocno d siebie przytulił,
położył swoją głowę na moim ramieniu, a ja byłam całkowicie sparaliżowana. Nie
miałam zielonego pojęcia, co mu się tak nagle stało!
-
Tęskniłem za tobą - no i sprawa się wyjaśniła - myślałem, że zrezygnowałaś z
pracy.
Delikatnie
odciągnęłam go od siebie, chociaż miałam podstawę, aby twierdzić, że coś mu się stało w tej mechaniczny móżdżek. On nigdy nie zachowywał się tak "czule".
-
Spokojnie, byłam tylko na chorobowym. Po tym jak wybiegłam od Emilii z
przyjęcia nie ubrałam się i… - nie dokończyłam, gdyż przypomniałam sobie, co
było winą tego, że nie ubrałam kurtki.
Poczułam
jak moje policzki płoną, a na twarzy Foxy’ego wykwita ten diabelski uśmieszek.
Aż zachciało mi się mu przywalić, ale zrezygnowałam, bo mogłabym tego pożałować.
- Co
tak nagle zamilkłaś? - spytał zawadiacko.
-
Ja…
- A
może chcesz powtórkę z przed tygodnia? - złapał mnie za ramię i przybił do
ściany. Nie miałam się jak ruszyć, bo jego ciało skutecznie blokowało mi
ucieczkę. Jednakże na dźwięk jego słów chyba zarumieniłam się jeszcze bardziej,
chociaż nie sądziłam, że jest to możliwe.
Twarz
Foxy’ego zbliżała się do mnie coraz bardziej, a ja nie potrafiła zareagować. To
było potworne! Gdy dzieliły nas już prawie milimetry, usłyszałam znaczące
chrząknięcie od strony drzwi. Oboje spojrzeliśmy w tamtą stronę. W drzwiach
stała niska dziewczyna o białych, długich włosach. Z włosów wystawały jej lisie
uszy, bardzo podobne do uszów Foxy’ego, które ukrywał pod kapeluszem. Miała
mocno czerwone policzki, a ciemnopurpurowa sukienka pięknie falowała przy
każdym jej ruchy. Do tego miała białe buty na obcasach. Wyglądała bardzo
uroczo, musiałam to przyznać.
-
Ach… No tak, pozwól, że przedstawię ci moją dziewczynę. Mangle to jest Andrea,
Andrea to jest Mangle - super, czyli ma dziewczynę, a chce się ze mną całować.
Co za świnia.
-
Miło mi poznać. Widzę, że Foxy nie straszy cię jak tych dwóch poprzednich -
dziewczyna nieśmiało podała mi rękę, którą oczywiście uścisnęłam.
-
Niestety - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
-
Masz przepiękną dziewczynę, Foxy - zwróciła się do lisiastego.
-
Zaraz. To ty o mnie mówiłeś, że jestem twoją dziewczyną?!
- A
co? Myślałaś, że mówiłem o Mangle i chcę się z tobą całować? Jeszcze nie jestem
taką świnią.
Mangle
zachichotała pod nosem.
- Nie
jestem twoją dziewczyną! - zaprotestowałam od razu. Ten dekiel nie będzie sobie
ze mnie stroił żadnych żartów, nie ma opcji.
- Z
mojej perspektywy wygląda to trochę inaczej, ale wmawiaj sobie, co tylko
chcesz, moja kochana - uśmiechnął się do mnie szczeniacko i sobie poszedł. Z
jednej strony miałam krzyknąć, że jeszcze z nim nie skończyłam, ale z drugiej
miałam go dość i cieszyłam się, że sobie poszedł.
-
Dlaczego tak nienawidzisz Foxy’ego? - wtrąciła Mangle, tym samym wyciągając
mnie z moich myśli.
-
Nieważne - opowiedziałam i odwróciłam się do niej plecami. Coś mruknęła pod
nosem i wyszła.
Spojrzałam
na zegarek, była godzina druga. Bardzo szybko to zleciało. Ktoś zapukał w
metalowe drzwi akurat wtedy, gdy miałam sprawdzać kamery.
-
Można? - Marionetka wszedł do środka, uśmiechnęła się do niego sympatycznie.
-
Jasne. Przepraszam cię za tamta sytuację z Foxy’m, ale on ostatnio jest jakiś
nadpobudliwy.
- Spokojnie, rozumiem. Jest
zazdrosny.
-
Zazdrosny? - nie mogłam w to uwierzyć. Foxy nie jest typem… „człowieka”,
którego zżera zazdrość o byle błahostkę.
-
Tak. Jest zazdrosny o ciebie. Łączą was jakieś głębsze relacje? - spytał
niepewnie, czego nie dało się nie wyczuć w jego głosie.
- Z
mojej strony nie, ale on sobie coś ubzdurał!
-
Rozumiem. Czyli nie podzielasz jego uczuć?
-
Czy ja nie… co? - zaczęłam się w tym wszystkim gubić.
Dajcie
wy mi święty spokój! Chorowałam przez tydzień, a teraz wszyscy nagle rzucają
się na mnie i pytają o mnie i Foxy’ego. O co im chodzi?! Pomiędzy mną a Foxy’m
nie ma dosłownie niczego i nigdy nie będzie!
-
Wybacz, niepotrzebnie zadaję ci tyle pytań - uśmiechnął się przepraszająco i
poszedł sobie.
Spojrzałam
na Pirata. Przynajmniej on jeden był w tym wszystkim normalny. Zamknęłam
wszystkie drzwi, aby nikt mnie już nie nawiedzał w najbliższym czasie. Zostało
mi jeszcze trochę mocy, więc mogłam sobie na to pozwolić.
-
Przynajmniej ty jeden, chłopie, nie męczysz mnie pytaniami. I co ja mam zrobić?
Wszyscy myślą, że jestem z Foxy’m, ale to przecież nie prawda. Ja tutaj jestem
w pracy, a nie na randkach! Cóż, ale muszę przyznać, że Marinetka jest całkiem
przystojny. I zupełnie inny niż Foxy, taki szarmancki i być może nawet
romantyczny. Na takiego to aż chce się patrzeć.
No
pięknie, jeszcze zaczęłam gadać do pluszaka. Ja tutaj za niedługo całkowicie
oszaleję!
Wróciłam
do domu w zmęczona psychicznie. Chyba to wszystko zaczęło pomału mnie
przerastać.
Jutro
jest kolejny dzień…
Rozdział poprzedni: Rozdział 8: Niespodzianka poza nocą
Rozdział następny: Rozdział 10: Nocny wypadek
Rozdział następny: Rozdział 10: Nocny wypadek
Widzę że marionetka wkracza do akcji .....będzie ciekawie
OdpowiedzUsuńWidzę że marionetka wkracza do akcji .....będzie ciekawie
OdpowiedzUsuńTo mój pierwszy komentarz tutaj i gdziekolwiek na innych blogach, z czystej nieśmiałości. Na pewno wyjdzie dziwny. Bardzo dziwny, krótki i nieciekawy. xD
OdpowiedzUsuńJestem tutaj od niedawna, ale w jedną noc przeczytałam całe 8 rozdziałów. Twoje opowiadanie jest świetne. Serio.
Jeszcze nigdy nie spotkałam się z opowiadaniem w kategorii FNAF'a, które byłoby dosłownie romansem z lekkim połączeniem horroru. :D I do tego ciekawym!
Może za mało szukam? xD
Haha, wreszcie do akcji wkracza Marionetka. Aghh... Foxy jest uroczy, kiedy jest zazdrosny. :D I to bardzo.
Czekam na następny rozdział!