Rozciągnęłam
się przeciągle, wstając z łóżka. Trzeba było przygotować się do pracy. O nie!
Jeżeli zaraz nie wyjdę, to się spóźnię! Trudno, będę musiałam zamówić sobie coś
do jedzenia do pracy. Chyba nikt się nie obrazi. W tempie błyskawicznym ubrałam
się, umyłam, wzięłam torbę i wybiegłam z mieszkania. Na miejscu znalazłam się,
gdy właśnie dzienny strażnik wyszedł z lokalu i zaczął się za mną rozglądać.
Pomachałam mu, na co uśmiechnął się, kiwnął głową i poszedł. Wpadłam do lokalu
zdyszana, zamknęłam drzwi na klucz, poszłam potem zamknąć te dla personelu,
włączyłam generator i zaparzyłam sobie półlitrowy termos kawy. Widząc, że animatroniki
pobudziły się już do życia, prześlizgnęłam się do mojej strażnicy i tam
usiadłam wygodnie przed biurkiem. Postrzelałam chwilę palcami, po czym
sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po jakieś jedzenie. Patrzyłam w kuchni i
dzisiaj wyjątkowo nic nie zostało.
Akuratnie
dzisiaj, kiedy jestem głodna, w kuchni niczego nie ma, toż to skandal! Oparłam
się o fotel, gdy zauważyłam coś żółtego po mojej prawej. Wytężyłam wzrok, ale
nic z tego nie wyszło. Zaświeciłam światełko i sto razy szybciej zasunęłam
drzwi. Chica rozbawiona jak głupia nastolatka zaśmiała się do okna i uciekła.
Szybko
przejrzałam kamery i zauważyłam, że poszła pochwalić się Bonnie’mu i
Freddy’emu. W ogóle Foxy to chyba jakiś aspołeczny jest, bo nigdy nie widzę go
razem z innymi, zawsze tylko mnie zaczepia albo siedzi w swojej Pirackiej
Zatoczce. Wkurzające. Zadzwonił do mnie telefon. Moje zamówienie właśnie
dotarło, więc jeszcze raz szybko przeleciałam po wszystkich kamerach, aby
upewnić się, że mogę zniknąć na pół minutki.
Szybko
wróciłam, nic się nie stało, więc było ok. Zaczęłam zajadać pyszne skrzydełka
kurczaka na ostro. W samą porę, bo aż mnie zaczął boleć brzuch z głodu.
Odłożyłam na chwilę mój kubełek, wytarłam palce o chusteczkę i obejrzałam
kamery. Cholerna Chica zaczęła zakradać się w moją stronę na paluszkach, super,
jakby nie wiedziała, że mam kamery do dyspozycji. Zachichotała pod moimi
drzwiami, zaświeciłam lampkę, spojrzałam na nią obojętnie i nacisnęłam guzik do
zamykania drzwi. Uśmiechnęłam się nerwowo - guzik nie działał. Chica jeszcze
szerzej się uśmiechnęła i przeszła przez próg. Białe zęby zalśniły, aż
widziałam w nich swoje odbicie. Myśl, Andrea, myśl! Ponownie zaburczało mi w
brzuchu.
Kocham
cię, mój ty żołądeczku! Sięgnęłam po kubełek i wciągnęłam go w stronę Chici.
- Masz
może ochotę na skrzydełka kurczaka? - automatycznie uśmiechnęłam się
sympatycznie.
Chica
odskoczyła do tyłu, zaczęła krzyczeć i uciekła z płaczem. Hm… Naprawdę bardzo,
ale to bardzo dziwne. Przecież ja chciałam być tylko miła i sympatyczna.
Musiałam, po prostu musiałam zobaczyć to na kamerze!
Blondynka
wybiegła z korytarza, dłońmi zasłaniała oczy, wyraźnie płakała. Wpadła prosto
na Bonnie’go, który przez chwilę stał zdezorientowany, a potem przytulił ją
troskliwie i pogłaskał po głowie. Ta dwójka na sto procent kręci ze sobą,
jestem o tym przekonana! Foxy w końcu coś wspominał, że Chica jest zajęta. Może
chodzi z Bonnie’m? Hm… To by nawet pasowało.
W
sali ze sceną zrobił się mały zgiełk. Chica wymachiwała rękami jak oszalała i
pewnie tłumaczyła Bonnie’mu i Freddy’emu, co się stało. O dziwo nawet Foxy się
pojawił i słuchał wszystkiego z wielkim zainteresowaniem, gdy fioletowo włosy
podszedł do dziewczyny-kurczaka i przytulił ją mocno. Gdy skończyła, Foxy już
dosłownie leżał na ziemi i turlał się ze śmiechu. Jak to komicznie wyglądało!
Nie wspomnę, że nawet w biurze słyszałam jego śmiech.
Wyłączyłam
ekran. Dość się napatrzyłam, a generator jest słaby, w związku z czym zostało
mi pięćdziesiąt dziewięć procent, a jest dopiero wpół do pierwszej. Wzruszyłam
ramionami, wyłożyłam nogi na blat i chwyciłam moje skrzydełka.
Po
zjedzeniu odłożyłam na bok opakowanie i wróciłam do monotonii swojej pracy.
Pierwsza w kolejności była sala i, kolejne zdziwienie, wszyscy tam byli.
Zmarszczyłam czoło. Każdy siedział w innej części sali. Byli bardzo poważni i
spokojni. Każdy jakby z niepokojem wpatrywał się w swojego sąsiada. Jedynie
Chica siedziała przy stole z zwieszoną głową. Coś mi tutaj nie pasowało.
Wyłączyłam
ekran, wzięłam latarkę i cicho zakradłam się korytarzem do sali. Zatrzymałam
się przy końcu korytarza, nie chciałam tam wchodzić, tylko dyskretnie
podpatrzeć, co się święci. Było dokładnie tak, jak na kamerze. Grobowa cisza, w
powietrzu wyczuwałam napiętą atmosferę, coś niespotykanego. Wiele razy w
książkach czytałam zwrot „powietrze było tak gęste, że było można kroić je
nożem”, wówczas pierwszy raz doświadczyłam tego na własnej skórze. Nie dało się
oddychać, znagla wszystko cię przytłaczało, nawet ciężko było się ruszyć.
Zastygłam w tej pozycji, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Przyłapał
mnie na tym Foxy, który dla uspokojenia własnych nerwów rozejrzał się po
pomieszczeniu. Zobaczył mnie. Nasze spojrzenia się spotkały, dyskretnie
rozejrzał się, czy nikt nie podąża jego wzrokiem, po czym wrócił do mnie i poważnie
pokręcił głową. Wiedziałam, że daje mi znak, abym poszła stamtąd. Nie trzeba
było mi nic więcej.
Siedziałam
w biurze, pogrążona w swoich myślach, do godziny piątej pięćdziesiąt. Dopiero
wtedy zawitał do mnie Foxy, sam nie wykazywał dzisiaj ochoty do żartów, a ja
zamyślona przegapiłam okazję zamknięcia się. Zrobił to za mnie - pozamykał
wszystkie drzwi.
I
właśnie wtedy ryknął potężnym śmiechem. Złapał się ściany i nie mógł się
powstrzymać, nawet w jego oczach pojawiły się łzy, co mnie bardzo zdziwiło.
Roboty nie płaczą. Prędzej raczej jakiś olej mógłby mu wypłynąć z oczy, ale nie
czyste, słone łzy. Z tymi animatronikami jest coś nie tak…
-
Kobieto, ten pomysł ze skrzydełkami był zajebisty! - wypowiedział pomiędzy
jednym a drugim wybuchem śmiechu. - Chica była tak wstrząśnięta, że przez pół
nocy nie mogła dojść do siebie. Hahaha!
Westchnęłam
głośno. Jakoś mi w tej sytuacji nie było do śmiechu. Mam tylko nadzieję, że nie
doczekam się odwetu.
- A
właśnie - Foxy wyraźnie uspokoił się, lecz ten uśmiech pozostał na jego twarzy
- nigdy nie pytałem cię o imię. Zdradź mi je.
-
Zapomnij! Tak się składa, że nie mówię obcym mojego imienia bez powodu -
odwróciłam głowę na bok.
-
Och, oczywiście. I pewnie dlatego w ogóle nie masz znajomych.
A
temu co znowu chodzi po tej głowie?!
- N…
nie prawda! Mam znajomych - powiedziałam ciszej.
-
Aha! Jąknęłaś się, to znaczy, że ma rację!
- A
właśnie, że się mylisz! Mam znajomych, po prostu przez pracę nie mam czasu się
z nimi zbytnio spotykać, ale utrzymujemy dobre relacje! - naskoczyłam na niego,
podniósł ręce w geście poddańczym.
-
Ok, ok.
Wesoła
melodyjka rozbrzmiała po całej restauracji. Otworzyłam drzwi i wyszłam, Foxy
ruszył za mną. Wyłączyłam generator, widząc, że animatroniki wróciły na swoje
miejsce. Lisiasty zrobił to samo.
Po
powrocie włączyłam telewizor i leniwym ruchem kciuka przełączałam kolejne
kanały. Nie było nic ciekawego, więc poszłam coś zjeść. Jajka. Właśnie na to
miałam ochotę i aż zachichotałam pod nosem. W takiej sytuacji Chica pewnie
dostałaby zawału serca. Dobrze jej tak! Niech nauczy się, że ze mną się nie
zadziera i nie obchodzą mnie żadne jej „widzi mi się”!
Po
zjedzeniu zaczęłam przygotowywać sobie ciuchy do spania. Niestety, takie nocki
trzeba odsypiać w dzień. Już miałam zamknąć się w łazience, gdy ktoś zapukał.
Otworzyłam drzwi, przy okazji poprawiając się, abym nie wyglądała jak oszołom.
Już chciałam powiedzieć „słucham”, gdy okazało się, że za drzwiami nikogo nie
było. Uśmiechnęłam się pod nosem. Dzieci potrafią robić naprawdę głupie i bezsensowne
rzeczy. Cofnęłam się do mieszkania, gdy spostrzegłam na wycieraczce małe
pudełko, takie około trzydzieści na trzydzieści centymetrów. Wzruszyłam
ramionami i wzięłam je do środka.
Rozpakowałam
w kuchni. W masie „piankowych” trocin znajdował się pluszak. Mały, czerwony
lisek z rozłożonymi rękami i nogami, prawe oko miał zasłonięte jakby piracką
opaską i było mu widać dwa kły. Parsknęłam śmiechem. Był naprawdę słodki i
zdawał się być uśmiechnięty.
Było
w nim coś znajomego, więc od razu mi się spodobał. Poczułam, jakbyśmy się znali
od dłuższego czasu. Nie mogłam oderwać od niego wzroku, więc wzięłam go do
łazienki.
Ech…
Gdybym wtedy wiedziała, że to kolejny animatronik, nigdy bym go nie wzięła, a
tym bardziej zabrała ze sobą do łazienki…
No
cóż, jutro jest kolejny dzień.
Hej, wpadłam dziś na twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńBardzo fajnie piszesz, przejrzyście i prosto. Bez zbędnych opisów.
Ale mam jedno pytanie: jak właściwie wyglądają u ciebie animatroniki? Bo z opisów wynika, że jak ludzie, ale w trakcie także dodajesz teksty w stylu: on jest robotem. Pogubić się można.
Tylko do tego bym się przyczepiła :P
A tak poza tym to chętnie wrócę tutaj jeszcze, bo kocham FNAF'a i opowiadania :D
Czekam na nowy rozdział :))
Sama jestem pod wrażeniem, że nie ma tutaj tylu opisów, bo zawsze ich nawalam nie wiadomo ile xdd.
UsuńJeżeli chodzi o aniamtroniki, to oni tylko z zewnątrz wyglądają jak ludzie, a w środku to roboty, mają mechanizmy i tak dalej.