niedziela, 16 października 2016

Rozdział 27: Kiedy noc się zbliża

      Przetarłam oczy. Przez chwilę nie mogłam zwlec się z łóżka, ale niestety musiałam. Rozejrzałam się, czy coś przypadkiem się nie zmieniło. Zmieniło. Zniknęła kroplówka, a na stoliku pojawiły się kwiaty. Pewnie te pajace mi to robią, kiedy śpię. Jeżeli myślą, że to mnie przestraszy, to grubą się mylą. Nie tak łatwo wyprowadzić mnie z równowagi, szczególnie teraz, kiedy jestem już nastolatką. Dziwne, ale nie wnikam.
      Na stoliku leżała latarka (jak zwykle). Wzięłam ją i sprawdziłam, czy działa. Działała, ale chwile później zaczęła mrugać. Udałam się w poszukiwaniu baterii. Przeszukałam niemal wszystkie szuflady, jakie znajdowały się w pokoju, ale nigdzie nic nie znalazłam. Zajrzałam jeszcze pod łóżko. I tu taka niespodzianka! Leżały tam sobie, jak gdyby nigdy nic. Sięgnęłam po nie, ale nawet nie zdążyłam ich dotknąć, bo jeden z tych zakichanych szczeniaków uchlał mnie w rękę i to tak porządnie. Krew zaczęła spływać po mojej dłoni i kropić na wykładzinę, ale miałam to gdzieś. Ich problem.
      Hm… A jeżeli krew ich przyciąga? Ostatnio Springtrap, kiedy jeszcze pracowałam w domu strachów, mówił coś, że chce mojej krwi. Więc jak jest z nimi? Wzruszyłam ramionami. I tak już nic nie zrobię. Sięgnęłam jeszcze raz po baterie, ale tym razem wysunęłam przed siebie latarkę, przez co szczeniak rzucił się na latarkę i to ją ugryzł. Wtedy ja bez problemu go podniosłam i zaczęłam uderzyć nim to w podłogę, to w górę łóżka. Wyglądało to komicznie, ale jakoś w tej sytuacji nie było mi do śmiechu. Oni mogli w każdej chwili tutaj przyjść, a ja nie miałam żadnej broni.
      Wreszcie puścił tą latarkę, a wtedy ja popchałam baterie i już spokojnie mogłam po nie sięgnąć. Wymieniłam, a zużyte rzuciłam pod łóżko. Skoro tak bardzo chcieli swoje baterie, to niech mają, przecież im nie bronię.

piątek, 7 października 2016

Rozdział 26: Noc skrywa największe tajemnice

      Tym razem znajdowałam się przy wyjściu. Czerwony napis z napisem „Wyjście/Exit” najbardziej wyróżniał się na tle ciemnych, brudnych ścian przepełnionych rysunkami i obrazami z pizzerii, w której pracowałam na samym początku tej chorej historii.
      Zaczęłam przemierzać korytarze, aby dostać się do pokoju strażnika. Nic się nie zmieniło, kompletnie. Cieszyłam się jedynie z tego, że zanim się tu pojawiłam, nie miałam jakiś jeszcze drastycznych scenek. Wystarczyło mi to, że widziałam, jak Springtrap się wykrwawia w tym stroju. To i tak było już dość.
      Wreszcie doszłam do swojego pokoju, w którym siedział już Springtrap. Teraz jednak wyglądał inaczej. Ostatniej nocy wyraźnie było widać, że miał na sobie strój, a pod spodem znajdują się jego… resztki poprzedniego ciała. Teraz jednak wyglądał o wiele lepiej. Miał złote włosy, normalnie było widać skórę, jedynie porozcinaną w niektórych miejscach. Krótko mówiąc, teraz wyglądał jak Springtrap, którego znałam z domu strachu.
      Siedział na fotelu, odwrócony do mnie plecami. Odchrząknęłam. Powolnym ruchem zaczął przekręcać się w moim kierunku. Patrzył na mnie znudzonym wzrokiem. Uniósł jedną brew - czekał aż coś powiem.
      - Hejka, to znowu ja - uśmiechnęłam się sztucznie.
      - Niestety.
      - Hej! Może by tak grzeczniej?

piątek, 30 września 2016

Rozdział 25: Nocne przebudzenie

     Zebrali się w kuchni, przy wysepce. Ustawiając się w koło, wyglądało to, jakby chcieli odprawiać jakieś rytuały. Jednak nie oto tu chodziło. Zebrali się po to, aby naradzić się. Kiedy ona spała, to był jedyny czas, kiedy mogli normalnie porozmawiać, kiedy w ogóle był na to czas, gdyż w nocy każde z nich tak bardzo starało się ją dopaść, że nikt nawet ze sobą nie rozmawiał. Plushtrap wspiął się na blat i tam stał, aby przynajmniej widzieć porządnie twarze swoich towarzyszy. Obok niego znajdował się Freddy ze swoimi szczeniakami, Bonnie stał naprzeciwko Chicy, która trzymała w ręce swoją niedbale naprawioną babeczkę. Babeczka zaś kręciła oczami, jakby nie mogła się zdecydować, na kim ma w końcu zwiesić wzrok.
     Ktoś musiał się w końcu odezwać, ale nikt nie wiedział, jak zacząć, chociaż wszyscy myśleli o tym samym. Wreszcie Chica spojrzała na swojego różowego towarzysza na tacce i ze złości walnęła pięścią w blat.
     - Musimy coś zrobić! Ona zaczyna nas terroryzować!
     - Tak, przestała się nas bać, ma nas wszystkich głęboko w dupie - dopowiedział spokojnie Plustrap.
     - Nie możemy tak tego zostawić, to my jesteśmy łowcami, a ona ofiarą - dodał Freddy, a jego szczeniaki zachichotały.

     - Trzeba coś wymyślić - zaczął Bonnie, starając się wpaść na jakiś pomysł.
     - Ja chyba nawet wiem, co - zaczął Prushtrap.
     Wszystkie świecące pary oczu skierowały się na jego drobną osóbkę, ale zupełnie mu to nie przeszkadzało. Na jego twarzy było można zobaczyć wielką powagę. Ten wyraz dał wszystkim do zrozumienia, o co mu chodzi. Spojrzeli po sobie nawzajem z zaniepokojeniem na twarzach.
     - Czy ty... myślisz o tym, o czym my myślimy? - zaczął niepewnie Freddy, tym razem szczeniaki nie odezwały się.
     Plushtrap wzruszył obojętnie ramionami.
     - Zależy o czym wy myślicie.
     - Nie rób sobie z nas jaj! - wrzasnęła Chica, która aż zapłonęła gniewem.
     - Ona zaczyna dorastać, nie widzisz tego? A wiesz, dlaczego dorasta? - spojrzał na niego groźnie Bonnie.
     - Nie i jakoś mnie to nie interesuje - posumował Plushtrap.
     - Kurwa mać! Ona dorasta, bo zaczyna się nas nie bać, nabiera dorosłej pewności siebie, a wiesz, co się stanie, gdy dorośnie?!
     - Nie.
     - Pozbędzie się nas wszystkich. Nikt nie zostanie. Dlatego musimy się jej pozbyć jak najszybciej, to nie jest pora na żarty, Plushtrap.
     - Dobra, dobra. Chciałem tylko rozluźnić trochę atmosferę - warknął nieprzyjemnie. Mimo, że był mały, to potrafił wzbudzić strach i wcale nie przychodziło mu to z trudem.
     - Więc co proponujesz? - pośpieszył go Freddy, który zaczynał się niecierpliwić.
     - A jak myślicie? Uważam, że najwyższy czas go obudzić. Co wy na to? - Plushtrap uśmiechnął się diabelsko.
     Animatroniki spojrzały po sobie. Nie były zachwycone tym pomysłem. Z nim się ciężko pracowało, a raczej w ogóle nie dawało. Był samotnym wilkiem i nikt go nie obchodził. Działał na własną rękę, jak mu się tylko podobało. Jednakże przy tym był bezlitosny i na pewno by sobie z nią poradził. Każdy z nich przybrał hardą minę, wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami i pokiwali do siebie głosami.
     - Więc chodźmy go obudzić - rzuciła Chica, gotowa zrobić wszystko, aby tylko ta mała nie osiągnęła dorosłego wieku.
     - Nie musicie - do ich uszu dobiegł mechaniczny, zachrypnięty głos. Spojrzeli na wejście. Stał tam, dopierając się o ścianę. - Sam się obudził.
     Przejechał językiem po ustach, co zmroziło wszystkich animatroników. On wiedział, co się dzieje i było widać po jego oczach, że ma na nią ochotę. Uśmiechnął się szaleńczo. Kątem oka spojrzał za siebie, gdzie znajdowała się jeszcze jedna postać. Postać położyła mu rękę na ramieniu. W słabym świetle kuchni nie było widać twarzy drugiej postaci, ale nie przeszkadzało im to. Fioletowe reflektory wyraźnie mówiły o tym, kim jest ta postać. Był tak samo straszny jak on.
     Stojący w progu drzwi zaczął się śmiać. Jego śmiech brzmiał jak śmiech szaleńca. Nie zwiastowało to nic dobrego, wręcz przeciwnie. Wszyscy spojrzeli po sobie. Już nie musieli się bać, że Andrea dorośnie lub nawet przeżyje kolejne noce. To był już koniec. Byli blisko zwycięstwa. Ale za jaką cenę? Musieli ich wybudzić. A co będzie, gdy skończą? Ledwo udało im się ich uśpić, a teraz znów się przebudzili, w dodatku obydwaj na raz. Coś planują. Zapewne, gdy tylko to wszystko minie, uporają się z nią, to będą czegoś chcieli.

     Teraz zastanawiali się czy to aby nie pogorszy ich sytuacji zamiast polepszyć. Wcześniej mieli do czynienia jedynie z jednym człowiekiem, w dodatku dziewczynką, a teraz nie dość, że będą mieli ją na karku, to jeszcze dwa najgorsze animatroniki, które wprowadzą jeszcze większy chaos. 


Rozdział poprzedni: Rozdział 24: Nocny bunt

sobota, 24 września 2016

Rozdział 24: Nocny bunt

      Zobaczyłam ciemność, a potem otworzyłam szeroko oczy. Od razu usłyszałam kroki po prawej, dlatego nie zastanawiając się dłużej, wzięłam latarkę z półki i podeszłam do drzwi. Poczekałam, usłyszałam oddech, zamknęłam drzwi. Czy to wszystko miało teraz tak wyglądać? Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej!
      Najwidoczniej będę musiała teraz czekać na każdy koniec nocy, aby dowiedzieć się więcej i pomyśleć, jak wybrnąć z tej całej sytuacji. Usiadłam na skraju łóżka. Miałam tego wszystkiego serdecznie dość! Czułam w sobie napływającą złość, zniecierpliwienie i co za tym idzie - siłę.
      Usłyszałam za sobą te wkurzające śmiechy. Odwróciłam się i poświeciłam na łóżko latarką.
      - Zamknijcie mordy, skurwysyny - warknęłam.
      Zniknęły. Teraz pozostało pytanie - co dalej? Rozejrzałam się wkoło. Nie chciało mi się już siedzieć w tych czterech ścianach i nasłuchiwać, czy ktoś się do mnie nie zakrada. Zmarszczyłam brwi. Koło mojego łóżka stała kroplówka. Z jakiej beki, ona się niby tam wzięła? Podeszłam do niej i zaczęłam ją obmacywać. Była prawdziwa.
      To była najprawdziwsza kroplówka! Czyli wychodzi na to, że jestem tak naprawdę w szpitalu, w śpiączce. I może to jest moja walka o życie? Jeżeli dam się im złapać, to nie zginę tylko tutaj, ale też tam. Więc muszę znaleźć sposób, aby się stąd wydostać, innego wyjścia nie ma.
      Chociaż z drugiej strony nie jestem pewna. Przecież nie wiedziałam nic o przeszłości animatroników, a tutaj śni mi się Springtrap i wszystko opowiada. To jest bez sensu, nic nie układa się w spójną całość. Podrapałam się po głowie. I wtedy przypomniałam sobie, że przecież po koniec ostatniej nocy byłam nastolatką. Spojrzałam po sobie dokładniej. No tak, wielkość cycków wskazuje na to, że miałam jakieś czternaście lat. Po prostu cudownie.

piątek, 16 września 2016

Rozdział 23: Nocny Springtrap

       Otworzyłam oczy. Przede mną stało biurko, na nim monitor, przyciski - pokój stróża z pizzerii.  Zamrugałam kilkakrotnie oczami, ale pierwsze co zrobiłam, to spojrzałam na szybę, gdzie widziałam swoje odbicie. Miałam na sobie strój służbowy, ten sam z domu strachów, ponadto wszędzie była mgła. Przełknęłam ślinę, próbowałam włączyć kamery, ale nic się nie działo. Westchnęłam ciężko, to znaczyło, że musiałam iść. Wstałam, poprawiłam mundur, po czym ruszyłam. Po wyjściu spostrzegłam, że w dziwny sposób pomieszczenia z domu strachów przeplatały się z pizzerią. Wyglądało to naprawdę strasznie, jakby ktoś nie mógł się zdecydować, gdzie mam być. Korytarz z domu zmienił się na ten boczny z pizzerii. Mgła tak czy siak unosiła się nad płytkami, poruszana poprzez moje kroki. Rozglądałam się wkoło, nikogo nie było. Podeszłam do Pirackiej Zatoczki. Zaglądnęłam do środka, poszukałam wszędzie, ale Foxy’ego nie było. Tak przypuszczałam. Nikogo tu nie znajdę, jest za cicho. Weszłam do sali zabaw, na scenie nikogo nie było, nie było nawet śladu, że ktoś miałby tam być. Stoły przykryte były białymi obrusami, na których stały równo poustawiane kolorowe czapeczek i plastikowe talerzyki. Przeszłam przez całą salę, podeszłam do pokoju z generatorem, gdzie niegdyś Chica bzykała się z Bonniem. Nie było tam nikogo, nawet części, które przeważnie się tam znajdowały. Generator wyglądał na bezużyteczny, jakby nie dało się go nawet włączyć. Wyszłam z tego pokoju, skierowałam się do kuchni. Czysta jak nigdy, nie było nawet najmniejszego kawałka pizzy. Wyszłam. Stanęłam tyłem do drzwi i westchnęłam. Co miałam zrobić? Pozostała mi tylko jedna opcja, której naprawdę nie chciałam sprawdzać.
       Musiałam.
       Przeszłam koło toalet, podeszłam do ściany, na której nie było nic widać. Sięgnęłam ręką w miejsce, gdzie powinna znajdować się klamka. Było ciemno, więc jej zbytnio nie widziałam. W chwili, gdy wyczułam ją i złapałam, nagle zaświeciły się wszystkie światła. Zamarłam w bezruchu. Obejrzałam się dookoła siebie. Wciąż nikogo nie było, teraz tylko widziałam wyraźniej. Przyjrzałam się miejscu, przed którym wstałam. Przy ścianach widziałam jaśniejsze i ciemniejsze odcienie, jednakże było to ledwo zauważalne. To znaczy, że one kiedyś faktycznie były zaryglowane. Wcisnęłam klamkę w dół i pomału zaczęłam otwierać drzwi.
       Pokój był cały w kurzu i pajęczynach, meble były zniszczone, a ściany pokryte pleśnią. Lampa bujała się w lewo i prawo, jednakże nie była włączona. No tak, przecież kazano odłączyć to pomieszczenie.

niedziela, 11 września 2016

Rozdział 22: Nocne koszmary

     Tym razem nie obudziłam się, byłam o tym całkowicie przekonana. Byłam wszystkiego świadoma, ale tym razem miałam sen. Byłam w dziwnym pomieszczeniu. Nigdy nie widziałam go na oczy. Nie było to duże pomieszczenie. W środku znajdował się zwykły stolik, a na nim jakieś zwykłe pierdoły jak telefon, jakiś łańcuszek, latarka. Nic ciekawego. Naprzeciw stolika stała wielka szafa. Podeszłam do niej, ale zanim to zrobiłam, zatrzymałam się w miejscu. Nie byłam już dzieckiem, a przynajmniej na razie.
     Otworzyłam szafę. W środku znajdowały się jakieś części. Dużo śrubek, sprężyn, jakiś zatrzasków. Nie wiedziałam po co to komu, ale zdecydowanie było można odróżnić części nowe od używanych. Wzięłam do ręki jedną z części używanych, akuratnie była to jakaś śrubka. Obejrzałam ją dokładnie i gdy już miałam ją odłożyć, spostrzegłam, że jest na niej jakaś czerwona plama.  Nie chciałam się w to bardziej zagłębiać, dlatego po prostu odłożyłam to na miejsce i szybko zamknęłam szafę. Rozejrzałam się. Po drugiej stronie niewielkiego pokoiku na ścianie wisiała szafka. W środku znajdowały się medykamenty; bandaże, lekarstwa - przeważnie przeciwbólowe, maści i inne.
     Nic więcej tutaj nie było, nawet wyjścia.
     Mimo i tak panujących już tam ciemności, zrobiło się nagle jeszcze ciemniej, jakby jakaś ciemna siła wtargnęła do środka i wypełniła całe pomieszczenie. To nie było normalne. Na ścianach zaczęły pojawiać się pajęczyny, na meblach osadziła się gruba warstwa kurzu, nagle zrobiły się dziwnie podniszczone, jakby były już po prostu bardzo, ale to bardzo stare.

sobota, 3 września 2016

Rozdział 21: Nocne odwiedziny

      Obudziłam się w nocy. Przespałam cały dzień? Było to nie możliwe, więc jednak to nie może być rzeczywistość. To wszystko było chore, porąbane i naprawdę dziwne. Nie ma mowy, że żyję naprawdę.
      Czyli wychodzi na to, że nie ma czego się bać. Te stwory nic mi nie zrobią, bo one nie istnieją. To tylko moja wyobraźnia, moja zrujnowana psychika (albo rodzaj piekła). Nic więcej. Wystarczy, że będę sobie wmawiać, że to wszystko to tylko sen, że to nie jest realne i po sprawie. Świetny pomysł.
      Wyskoczyłam z łóżka w bardzo dobrym humorze. Nic się nie zmieniło odkąd położyłam się spać. Jedynie Pirat gdzieś zniknął. Zajrzałam do szafy i zobaczyłam go w tym samym miejscu, co wczorajszej nocy. Trzymając go pod pachą, wyszłam na korytarz.
      To tylko sen. To tylko sen. To nie jest prawda. Nic nie jest realne. Te słowa przez cały czas krążyły w mojej głowie. Była to nieodłączna myśl mojego aktualnego istnienia.
      Mimo to poczułam gule w gardle, która stanowczo przeszkadzała mi mówić. Tętno mi się podwyższyło, zaczęłam szybciej oddychać. Bałam się. Zamknięcie oczu, wzięcie głębokiego oddechu i policzenie do dziesięciu nic mi nie dało. Wciąż się bałam. Nogi miałam jak z waty, ale mimo to twardo szłam dalej. Przecież oni nie istnieją!
      Miałam rację. Przeszłam cały dom wkoło i nic nie znalazłam. A raczej nikogo. Na koniec jeszcze raz obeszłam korytarze i zatrzymałam się przy korytarzy prowadzącym do pokoju rodziców i siostry. Były zamknięte. Sprawdziłam to bardzo skrupulatnie. Z westchnieniem udałam się z powrotem do pokoju. Gdy usłyszałam jakiś szelest za plecami. Pomału się odwróciłam i ze zdziwieniem stwierdziłam, że wszystkie drzwi nagle były otwarte na oścież i to nie tylko sypialnie, ale także łazienki. Przetarłam oczy, być może byłam zmęczona, to dlatego. Gdy spojrzałam jeszcze raz, na środku korytarza znajdował się… pluszak. Był bardzo podobny do Springtrapa, ale o wiele, wiele mniejszy i miał dziwny wytrzeszcz szczęki. Ponadto nie był aż tak zniszczony.

sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 20: Dziecinna noc

      Pamiętam, że jak byłam mała, to miała bardzo nietypowy pokój. Był to niewielki pokoik z łóżkiem przy ścianie. Po lewej i prawej stronie znajdowały się drzwi, a naprzeciw łóżka białe drzwi prowadzące do szafy. Poza tym koło drzwi znajdowały się szafki na ubrania i z zabawkami. Przy łóżku były jeszcze dwie szafeczki nocne i tyle. To był mój pokoi z dzieciństwa.
      Przetarłam oczy. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Ostatnie, co pamiętam, to pożar w domu strachów. Podniosła się i ze zdziwieniem stwierdziłam, że jestem… w swoim pokoju z dzieciństwa. To było niemożliwe, przecież już dawno przeprowadzili się z tego domu.
      Zeszłam z łóżka. Rozejrzała się dokładnie, czy to wszystko nie jest snem lub moim urojeniem. Nie miałam podstaw, aby nie wierzyć, że to jest urojenie. Wszystko, czego odtykałam było żywe, było takie samo jak wtedy. Ale… jakby trochę większe… W ogóle skoro jakieś roboty ożyły, to dlaczego ja nie mogłam jakoś się przenieść w czasie lub coś.
      Podeszłam do jednych drzwi i je otworzyłam. Nikogo tam nie było, ale równocześnie nic się nie zmieniło. Czerwone ściany, zdjęcia na ścianie. Podeszłam do drugich drzwi i je otworzyłam. Tam także nic się nie zmieniło. Została mi jeszcze szafa. Bez problemu rozsunęłam drzwi. Nic tam nie było prócz kilku kurtek. Na ziemi jednak zauważyłam Pirata. Uśmiechnęłam się do niego. Podniosłam go z ziemi i przytuliłam mocno. Wzięłam go ze sobą i wyszłam z pokoju.
      Przechadzałam się po korytarzu. Po lewej stronie zauważyłam kolejny korytarz z dwoma pokojami. Z tego, co pamiętam, to była tam sypialnia mojej siostry i rodziców, a zaraz obok nich znajdowała się łazienka i ubikacja. Poszłam dalej. Skręciła i przede mną była kuchnia z jadalnią, po lewej stronie szło się do salonu i drugiej łazienki, a także do wyjścia. Nic się nie zmieniło.
      Przechodząc koło korytarza, przeszłam obok wielkiego lustra. Zatrzymałam się przy nim i przyjrzałam. Byłam… dzieckiem. Wyglądałam dokładnie tak samo jak w wieku dziewięciu lat. Włosy do ramion, zarumienione policzki, pucułowate policzki. Pomrugałam kilkakrotnie powiekami, aby upewnić się, że to nie jest jakiś chory sen. Uszczypnęłam się w rękę, zabolało. Nie miałam wątpliwości, że to wszystko jest rzeczywistością.
      Chciałam udać się do sypialni rodziców, ale drzwi były zamknięte na klucz, tak samo było u mojej siostry. Wszystko było takie dziwne.

niedziela, 21 sierpnia 2016

Rozdział 19: Powtórka nocy

      Następnego dnia byłam w tak samo dobrym humorze, co wczoraj. Chciałam to już wszystko zakończyć. Postanowiłam, że to mój ostatni dzień pracy. Jakoś wytrzymam te parę godzin, co innego mam  do roboty, a potem… Nie wiem, co będzie potem. Będę czekała na Foxy’ego. Powiedział, że wróci, a słowo pirata jest święte, przekonałam się o tym wiele razy.
      Moja ostatnia noc zapowiadała się w miarę spokojnie. Cały czas obserwowałam Springtrapa na kamerach i nie robił nic podejrzanego. Szlajał się od jednego pomieszczenia do drugiego, czyścił swoje… wnętrzności, co było naprawdę obrzydliwie i bawił się przy jednym z automatów.
      Marionetka cały czas mi towarzyszył, ale żadne z nas się nie odzywało. Pomiędzy nami panowała przyjacielska cisza. Ale ja jednak nie potrafiłam tego wytrzymać, więc zaczęłam jakoś rozmowę.
      - Wiesz, to co wydarzyło się wczoraj, było…
      - Wczoraj? A co wydarzyło się wczoraj? - Marionetka wyglądał, jakby o niczym nie miał pojęcia. A przecież był tam! Nawet Foxy do niego mówił!
      - Jak to co? Springtrap chciał mnie zabić, a wtedy pojawił się Foxy i…
      - Hej, hej, hej! Czekaj! Jak to pojawił się Foxy? Wiem, że ta włochata kukiełka chciała cię zabić, ale przecież udało ci się mu uciec. Nie było żadnego Foxy’ego! Dobrze się czujesz?
      Zamurowało mnie. Przecież ja go widziałam, naprawdę! A może to był tylko sen? Może ja popadam w paranoję. Może powinnam pójść jednak do tego psychologa. Teraz miałam kompletny mętlik w głowie. Nie wiedziała już, co jest rzeczywistością, a co tylko moim urojeniem. Wszystko było takie skomplikowane.
      Mimo to i tak kończę z tą robotą, złożyłam już wypowiedzenie, więcej nie ma co tego ciągnąć. Tego wszystkiego jest już za dużo. Znajdę normalną pracę, ułożę sobie życie od nowa i wszystko będzie gitez. Nie ma co.

niedziela, 14 sierpnia 2016

Rozdział 18: Nocne wspomnienia

      Obudziłam się dość wcześnie, o dziwo wypoczęta i w bardzo dobrym humorze. Ostatnio coraz dotkliwiej odczuwałam moją depresję, ale teraz jakby wszystko ręką odjął. Może to dlatego, że spotkałam Marionetkę? Może dał mi nijaką nadzieję, że on żyje? Nie wiem. Jedyne czego jestem pewna to tego, że pierwszy raz od roku świat jest naprawdę piękny.
      Zatańczyłam dookoła stołu z Piratem, po czym zjadłam śniadanie (a może raczej kolację), odłożyłam go i zaczęłam się ubierać. Włożyłam na siebie mundur, wzięłam latarkę i telefon. Myślę, że nic więcej mi się nie przyda, więc spokojnie mogłam wyjść. Zamknęłam starannie dom na klucz i ruszyłam do pracy.
      Zamknęłam za sobą drzwi domu strachów. W nocy był o wiele gorszy niż w dzień, ale nie zwracałam na to uwagi. Zdążyłam przyzwyczaić się do takich klimatów już rok temu. Ale oczywiście, jak to gdy mam dobry humor (albo okres) to nie dam sobie w kaszę napluć, dlatego dzisiaj nie miałam zamiaru patyczkować się z Springtrapem. Dałam już mu trochę ulg w wcześniejszych nocach, ale na tym się skończyło. Ja nie będę sobie włosów z głowy wydzierać, bo temu zachciało się rozlewu krwi. Nie ze mną te numery.
      Usiadłam przed biurkiem. Królik stał w miejscu i kompletnie się nie ruszał, co było bardzo dziwne, ale za to na kamerze obok zauważyłam przechadzającego się spokojnie Marionetkę. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, bo widziałam jak idzie w moim kierunku. W sumie bardzo mnie to ucieszyło, bo ostatnimi czasy nie mam się nawet do kogo odezwać. Z Marionetką będzie zawsze inaczej, zawsze raźniej.
      Zanim zdążyłabym powiedzieć "noc", Marionetka znalazł się przy mnie, melodyjnym głosem oznajmujący mi, że dzień jest dobry. Spojrzałam na niego jak na wariata, po czym sama się zaśmiałam. Teraz to ja jego sprowokowałam do tego, aby myślała, że to ja jestem wariatką.
      - A tobie humorek się poprawił, czy co?

niedziela, 7 sierpnia 2016

Rozdział 17: Stary, nocny znajomy

      Przygotowałam się na nowy dzień pracy. Zacisnęłam mocno pasek od spodni, w razie czego wzięłam latarkę, paralizator i zegarek. Musiałam mieć podgląd na godzinę i to bardzo wyraźnie. Usiadłam wygodnie przed monitorem i psychicznie przygotowałam się na to, co ma nastąpić. Zdziwił mnie bardzo telefon, ale ostatecznie odebrałam. Szef.
      - Cześć, Andrea. Tak dzwonię, bo zapomniałem ci powiedzieć, że jeżeli będziesz chciała odgonić od siebie animatronika, który jest bardzo nachalny, to wystarczy, że przejdziesz na kamerę, która znajduje się gdzieś obok niego i uruchomisz dźwięk. To go zawsze przyzywa, tak jest skonstruowany. I zapomniałem ci jeszcze powiedzieć, że czasami występują awarie w dźwięku, wentylacji i na kamerach, a te guziki, które wtedy będą świecić to jest reset danego systemu. Gdy je włączysz, wszystko powinno działać jak należy. Możesz też naprawiać wszystkie trzy na raz, jakby co. To tyle, życzę ci spokojnej nocy.
      - Dziękuję bardzo, dobranoc - oczywiście, że miałam masę pytań, ale on zawsze się rozłącza, nawet nie wiem, czy usłyszał moje podziękowanie.
      Szkoda, że dopiero teraz mówi mi, że mogę Springtrap'a odgonić od siebie, gdybym to wcześniej wiedziała, to byłoby o wiele łatwiej, ale oczywiście po co? Lepiej żebym mordowała się z jakimiś robotami-psychopatami i była zdana na ich humorki. Jak on mnie wkurza.
      Rozejrzałam się po kamerkach. Znalazłam go, ale nie zdążyłam sprawdzić, co takiego robi, bo mi zniknął. Wtedy uruchomiłam dźwięk. Był to głos BallonBoy'a! Och, jak dawno go nie słyszałam. Taki dziecięcy głosik. Wprawdzie rzadko z nim rozmawiałam, ale aż zrobiłam się szczęśliwsza, gdy usłyszałam ten głos. Był niczym muzyka dla moich uszu.

Rozdział 17: Stary, nocny znajomy

      Przygotowałam się na nowy dzień pracy. Zacisnęłam mocno pasek od spodni, w razie czego wzięłam latarkę, paralizator i zegarek. Musiałam mieć podgląd na godzinę i to bardzo wyraźnie. Usiadłam wygodnie przed monitorem i psychicznie przygotowałam się na to, co ma nastąpić. Zdziwił mnie bardzo telefon, ale ostatecznie odebrałam. Szef.
      - Cześć, Andrea. Tak dzwonię, bo zapomniałem ci powiedzieć, że jeżeli będziesz chciała odgonić od siebie animatronika, który jest bardzo nachalny, to wystarczy, że przejdziesz na kamerę, która znajduje się gdzieś obok niego i uruchomisz dźwięk. To go zawsze przyzywa, tak jest skonstruowany. I zapomniałem ci jeszcze powiedzieć, że czasami występują awarie w dźwięku, wentylacji i na kamerach, a te guziki, które wtedy będą świecić to jest reset danego systemu. Gdy je włączysz, wszystko powinno działać jak należy. Możesz też naprawiać wszystkie trzy na raz, jakby co. To tyle, życzę ci spokojnej nocy.
      - Dziękuję bardzo, dobranoc - oczywiście, że miałam masę pytań, ale on zawsze się rozłącza, nawet nie wiem, czy usłyszał moje podziękowanie.
      Szkoda, że dopiero teraz mówi mi, że mogę Springtrap'a odgonić od siebie, gdybym to wcześniej wiedziała, to byłoby o wiele łatwiej, ale oczywiście po co? Lepiej żebym mordowała się z jakimiś robotami-psychopatami i była zdana na ich humorki. Jak on mnie wkurza.
      Rozejrzałam się po kamerkach. Znalazłam go, ale nie zdążyłam sprawdzić, co takiego robi, bo mi zniknął. Wtedy uruchomiłam dźwięk. Był to głos BallonBoy'a! Och, jak dawno go nie słyszałam. Taki dziecięcy głosik. Wprawdzie rzadko z nim rozmawiałam, ale aż zrobiłam się szczęśliwsza, gdy usłyszałam ten głos. Był niczym muzyka dla moich uszu.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział 16: Kolega skąpany w nocy

      Była dwunasta. Nudziło mi się w domu, więc się nie spóźniłam. Coś czuję, że tutaj nie będę się spóźniać do pracy.
      Uśmiechnęłam się pod nosem. Tam to co chwilę spóźniałam się, chociaż pracownicy nie mieli mi tego za złe. Tutaj jednak nikt na mnie nie czeka. Przychodzę - jestem sama, wychodzę - jestem sama. Nie ma się do kogo odezwać i w ogóle. Ciekawa jestem, jak długo tak pojadę. Westchnęłam ciężko.
      Usiadłam przed biurkiem i zaczęłam przeglądać kamery, gdy zadzwonił mój telefon. Wprawdzie nie powinnam w pracy, ale gdy tylko zobaczyłam, że to mój szef, odebrałam bez wahania.
      - Cześć, Andrea. Mam nadzieję, że wczorajsza noc dobrze ci minęła. Nie ma wprawdzie tutaj zbytnio nic do roboty, ale to dobrze, bo możesz w spokoju skupić się na kamerach. Radzę ci na nie dobrze patrzeć, bo w nocy mój kochany animatronik lubi szaleć, dlatego uważaj na siebie. Przy dwukrotnym kliknięciu na kamerę w wentylacji, możesz ją zamknąć. To tak w razie czego. To tyle, ja muszę lecieć, mam ważne spotkanie. Pa!
      - Zaraz, jak to wariuje?! - rozłączył się.
      Nie wiedziałam, jak to mam odebrać. Czyżby ten animatronik także był żywy? Może uda mi się z nim zaprzyjaźnić? Jednak od tego wypadku w poprzedniej pizzerii nie mam ochoty na przyjaźnie z kolejnymi robotami. Wystarczyło mi poprzednie towarzystwo i to, że już ich nie ma, jedynie obok mnie znajdują się ich części, które nazbyt mnie rozpraszają. Nie chciałam ich jednak przeglądać po raz drugi. Wywoływały zbyt wiele bólu, zbyt wiele wspomnień.

sobota, 23 lipca 2016

Rozdział 15: Nocny stróź

      Wzięłam głęboki wdech. Długo nie mogłam otrząsnąć się po tym, co się stało. Moja siostra często mnie odwiedzała. Oczywiście byłam w szpitalu na milionach prześwietleń i jeszcze więcej badań, ale nic mi nie było. Wiedziałam to, ale lekarzom tego nie wyjaśnisz. Zastanawiałam się, czy nie iść do psychologa, ale ostatecznie odgoniłam od siebie tą myśl. Nie chciałam wyolbrzymiać całej sprawy, musiałam jakoś z tym żyć, chociaż długo nie mogłam przestawić się z nocnego trybu życia.
      Po Foxym została mi tylko blizna w kształcie „X” na ramieniu, a także strażakom udało się w gruzach odnaleźć Pirata. Wprawdzie był trochę podniszczony i przypalony, ale udało mi się go wyczyścić i w jakiś sposób naprawić. Zawsze brałam go ze sobą. Przypominał mi o Foxy'm.
      Naszej pierwszej nocy powiedział mi, że umieścił w nim cząstkę siebie, dzięki czemu wszystko widział jego oczami. Gdy się o tym dowiedziała, spoliczkowałam go, bo nawet brałam go do łazienki, dzięki czemu miał na mnie pełen podgląd. Teraz chce mi się z tego śmiać, ale także płakać. Ta cząstka już nie istnieje. Umarła wraz z nim.
      Na długo nie starczyło mi pieniędzy, więc musiałam znaleźć nową pracę. Oglądałam ogłoszenia w gazetach i w Internecie, ale jakoś żadna mi nie podchodziła.
      Po roku od wybuchu otworzono na drugim końcu miasta dom strachów. Szukali nocnego stróża, więc zgłosiłam się na to stanowisko. Mimo okropnych wspomnień, coś korciło mnie do tej pracy. Musiałam spróbować, nie było innego wyjścia!
      Tym razem dostałam odpowiedni strój, sprzęt, a także instrukcję. Mój pokoik był większy od tego w pizzerii. Posiadał tylko jedno wyjścia, ale jedna ściana składał się z szyby. Było to o wiele wygodne, gdyż nikt nie mógł wyjść i wejść bez mojej wiedzy, o ile nie zasnę.
               

niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 14: Nocny koniec

      Obudziłam się i pierwsze co zobaczyłam to zadowolony uśmiech Foxy’ego. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Przetarłam oczy i rozejrzałam się niemrawa.
      - Witaj ponownie - dostałam całusa w policzek.
      - A ty co taki delikatny? Aua! - piekący ból przeszył moje ramię.
      Spojrzałam tam i o mały włos nie wyszłam z siebie. Foxy swoim cholernym hakiem wyrył mi literę „X” na moim ramieniu. Krew już skrzepła, ale piekło jak diabli, ponadto to miejsce było całe czerwone. Spojrzałam na Foxy’ego, który patrzyła na mnie z uśmiechem satysfakcji.
      - Co to ma być?
      - To znak, że należysz do mnie - odpowiedział.
      Wzięłam wdech, byłam zła i bardzo mnie to bolało, ale z drugiej strony zrobiło mi się miło. To trochę brzmiało jak obietnica. I to nie tylko wiążąca mnie, ale także jego. Pocałowałam go i wstałam.
      Gdy ubierałam się, lisiasty podszedł do mnie, trochę mnie poprzytulał i opatulił mnie swoim ogonem. Zaśmiałam się, bo zaczął mnie nim łaskotać, ale udało mi się w końcu ubrać i wyjść. Byłam głodna, a w kuchni zawsze jest coś pysznego, szczególnie gdy Chica tam urzęduje.
      Nie myliłam się. Chica upiekła babeczki, ale wolałam ich nie ruszać, za to wzięłam sobie z lodówki pizzę i odgrzałam w mikrofalówce.
      Ledwo włożyłam pizze do mikrofalówki, nagle wysiadł prąd. Westchnęłam. Pewnie dalej Freddy bawił się w bezpiecznikach.

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział 13: Nocny maraton cz. 3

     Nie miałam zielonego pojęcia, o której godzinie się obudziłam. Po prostu gdy się wyspałam, wtedy wstałam, chyba spałam dłuższą chwilę. Przynajmniej takie miałam wrażenie i nie zdziwiłabym się po ostatniej nocy. Rozciągnęłam się przeciągle i dopiero wtedy zauważyłam, że Foxy gdzieś poszedł. Zobaczyłam swoje ubrania na podłodze. Były ładnie poskładane i chyba nawet umyte. Ubrałam się i wyszłam.
     Udałam się do pokoju dla ochroniarza. Przetarłam oczy i przeleciałam po wszystkich kamerkach. Bonnie, Freddy i dwie Chici grali w karty, reszta gdzieś tam się szlajała, ale jakoś nigdzie nie widziałam Foxy’ego, co było bardzo dziwne i w pewien sposób nawet mnie to zaniepokoiło. Nie mógł tak o sobie zniknąć, to nie było w jego stylu. Nie zdziwiłabym się, gdyby po naszej nocy czekał aż się obudzę i zaczął się chwalić tym, co takiego wyrabiał (jakbym sama tego nie wiedziała).
     - Masz - spojrzałam na bok i zobaczyłam Foxy’ego.
     Niby jak?! Przecież nie widziałam go na żadnej kamerze! Jak to możliwe, do cholery?!
     Machnęłam na to ręką i przyjrzałam się, co takiego mi przyniósł. Kupek cieplutkiej kawy i dwa kawałki pizzy. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem strasznie głodna. Bąknęłam „dziękuję” i wzięłam się do jedzenia. Kawa od razu mnie obudziła, czułam się rześko i miałam w miarę dobry humor.

niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział 12: Nocny maraton cz. 2

     Nawet nie wiem, ile spałam, ale obudziłam się naprawdę przemarznięta. Musiałam się wykąpać, to było pewne. Podniosłam się ospała i poczłapałam do pokoju strażnika nocnego. Wzięłam do ręki moją torebkę i wyciągnęłam telefon. Od razu rzuciła mi się w oczy czerwona miniaturka bateryjki, co miało oznaczać, że zostało mi zaledwie pięć procent. A że miałam stary i zepsuty telefon, równało się to z zobaczeniem, która godzina i najwyżej wysłaniem jednego SMSa, nic więcej.
     - O nie! Już za dwie szósta! - krzyknęłam i zaczęłam się pakować.
     Przecież pan Purple wyraźnie mi powiedział, że od szóstej mam tylko dziesięć minut, inaczej zostanę tutaj na dzień i noc! Złapałam torebkę i już chciałam wybiec, gdy przypomniałam sobie o Piracie. Nie wiem, dlaczego wróciłam się po niego, ale w chwili, gdy wkładałam go do torebki, wesoła melodyjka zwiastowała szóstą. Wybiegłam jak oparzona, gdy wtedy na drodze staną mi Foxy.
     - Andrea, co ci się stało, że tak nagle uciekłaś, co? - zaczął zagradzać mi drogę na wszelkie możliwe sposoby.
     - Foxy, wybacz, ale śpieszy mi się - mówiłam nerwowym głosem. Naprawdę mi się śpieszyło. Ja chcę do domu!
     - Andrea, chcę z tobą porozmawiać - jego głos był dziwnie milutki. On znowu coś knuł… Miałam już tego serdecznie dość.

niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 11: Nocny maraton cz. 1

     Zjadłam śniadanie, włączyłam telewizję, gdy wtedy zadzwonił mój telefon.
     - Halo? Andrea? Em… Tutaj Purple. Mam dla ciebie wiadomość, że dzisiaj nie idziesz do pracy. Montujemy nowoczesny system antywłamaniowy. Będzie on polegać na zakryciu wszystkich drzwi i okien żelaznymi zasłonami. Powinno to pomóc ci w pracy, ale niestety nie stać nas na coś porządniejszego, więc i tak będziesz musiała tam pracować, chyba że już nie chcesz.
     - Nie, nie. Oczywiście, że chcę. Bardzo podoba mi się ta praca, już się przyzwyczaiłam.
     - To świetnie. Pewnie zastanawiasz się, dlaczego będziesz musiała pracować przy takich zabezpieczeniach. A więc oto chodzi, że będzie można włączać je tylko od środka i zawsze i tak w każdej chwili coś może się stać.
     - Dobrze, dobrze. Nie ma sprawy.
     - A więc widzimy się dopiero jutro. Cześć.
     - Do widzenia.
     Odłożyłam telefon i uszczęśliwiona z dnia wolnego, rzuciłam się na łóżko i z całej siły przytuliłam Pirata.

sobota, 28 maja 2016

Rozdział 10: Nocny wypadek


     Dzisiaj przyszłam deczko spóźniona, ale na szczęście inni pracownicy nie mieli mi tego za złe. Odebrałam od nich klucze, włączyłam generator i usiadłam przed kamerami. Chwilę tak siedziałam i bezczynnie kręciłam się na fotelu, gdy poczułam, jak burczy mi w brzuchu.
     Westchnęłam i wzruszyłam ramionami. Co miałam do stracenia? Chyba mnie nikt nie zaatakuje, chociaż nic nie wiadomo z tymi nowymi. Ewentualnie zawołam Foxy’ego, Bonniego lub Chicę.
     Wparowałam do kuchni jak gdyby nigdy nic. Gdy tylko przekroczyłam próg, stanęłam jak wmurowana. Prócz mnie były tam też dwie kobiety - dwa animatroniki. Przetarłam oczy.
     - Jeden - wskazałam na jedną - dwa - wskazałam na drugą.
     Dwie kobiety, dwie „Chici”. Jedna z nich była tą starą, zakochaną po uszy w Bonnie’m, a druga była jakby jej lepszą wersją. Była wyższa, ładniejsza, a nawet szczuplejsza. Ponadto miała dłuższe włosy i musiałam przyznać, że wyglądała o wiele atrakcyjniej od tej starej Chici.
     W jednej chwili coś mnie trafiło, jak grom z jasnego nieba. Zakryłam twarz w dłoniach i w duchu błagałam, aby moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Nie dało się ukryć, że one obie kłóciły się i to zawzięcie.
     - Proszę was, powiedzcie, że nie kłócicie się o Bonnie’go.
     - Bonnie’go? Ja miałabym się o niego kłócić? On wygląda jak jakiś kelner, błagam cię - rzuciła nowsza Chica, a mi spadł kamień z serca.
     - Jak nazwałaś mojego chłopaka?! - wyparowała stara Chica, a ja już wiedziałam, że nic tu po mnie.
     Ukradkiem wzięłam sobie kawałek pizzy i wyszłam z kuchni. Nie radziłabym teraz nikomu wchodzić tam. To mogłoby się źle skończyć. Gdy kobiety się kłócą, to lepiej im nie przeszkadzać. Taka kłótnia to gorsza od okresu, naprawdę. Sama jestem kobietą i znam się na rzeczy.
     Usiadłam przed biurkiem, przeżuwając kolejne kawałeczki pizzy, oglądałam co się dzieje w całym lokalu. Zrobiło się tam trochę tłoczniej, ale przynajmniej miałam na wszystkich podgląd. Zastanawiałam się jak nazywa się reszta. Poznałam Mangle i Marionetkę. Reszty, jeżeli chodzi o imiona, to nie znam. Ale nie dało się nie zauważyć, że ci nowi są nowszymi wersjami tych starych, jedynie czasami się różnią płcią, chociażby jak w przypadku Foxy’ego i Mangle. Od razu zauważyłam, że Mangle to lepsza wersja Foxy’ego. Jednakże była o wiele lepsza, taka miła i sympatyczna, nie to co on.

poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział 9: Tydzień nocnych urlopów

     Przez to, że po urodzinach Emilii wybiegłam z lokalu bez kurtki na sobie, zachorowałam. W domu poczułam się, jakbym zaraz miała paść ze zmęczenia i wszystko rozbierało mnie od środka, dlatego poszłam do szpitala i tam dostałam zwolnienie na tydzień. Zadzwoniłam do szefa, który wpadł w lekką panikę, bo nie wiedział, kto o tej porze przyjdzie na zastępstwo. Długo się na przepraszałam, ale ostatecznie zostałam w domu. Tej samej nocy jeszcze złapała mnie gorączka.

     Do pracy wróciłam po tygodniu. Od pana Purple dowiedziałam się, że podczas tego tygodnia musiał znaleźć dwa zastępstwa. Jednakże teraz wracałam i tak, jak sobie obiecałam, nie miałam zamiaru tak łatwo zrezygnować. Ciekawa tylko jestem, czy animatroniki zapomnieli o mnie, czy też będzie tak jak przed moim urlopem.
     Jak zwykle przywitałam się z konserwatorami, dzisiaj wyjątkowo chwilę dłużej pogadaliśmy, a potem zamknęłam za nimi wszystkie drzwi i włączyłam generator. Przejrzałam szybko wszystkie kamery (naturalnie omijając Piracką Zatoczkę) i wygodnie usadowiłam się w fotelu, gdy wtedy zadzwonił telefon. Odebrała go.
     - Halo? Andrea? Z tej strony Purple, dzwonię, bo zapomniałem ci powiedzieć, że przywieźli nam nowe animatroniki, dlatego nie zdziw się, gdy na kamerach zobaczysz kogoś nowego. One wcale nie są groźne, tylko nowe, dlatego być może jeszcze się nie zaklimatyzowały. Mam nadzieję, że dasz sobie z nimi radę, w końcu jesteś moim najlepszym ochroniarzem. Liczę na ciebie!

środa, 4 maja 2016

Rozdział 8: Niespodzianka poza nocą

     Dzisiaj są urodziny mojej ukochanej siostrzenicy. Byłam już spóźniona, ale ja zawsze muszę zwrócić na siebie uwagę, więc takie spóźnione wejście będzie jak najbardziej w porządku. Spojrzałam jeszcze raz do lustra, zanim wyszłam. Brązowe włosy swobodnie opadały mi na ramiona, delikatny makijaż podkreślał oczy i usta. Do tego zgniłozielona sukienka przed kolano, złoty pas ciasno opinający moją talię i złote baleriny. Kolczyki dyndały mi przy twarzy podczas najmniejszego ruchu głową. Sama się sobie podobałam, więc byłam w stu procentach zadowolona.
     Weszłam do pizzerii i na dzień dobry przywitały mnie gromkie okrzyki dzieci. Głosy wydobywały się z wielkiej sali. Weszłam do sali przyozdobionej w kolorowe dekoracje, światełka, zabawki i wiele innych. Pod ścianą na stoliku stały prezenty, wszystkie zamknięte. Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na scenę i ujrzałam jak trzy animatroniki śpiewają piosenkę. Teraz wyglądają tak łagodnie i przyjaźnie…
     Uśmiechnęłam się. widząc moją gitarę, na której grał Bonnie. Nie umknęło mojej uwadze, że cała trójka spojrzała na mnie, a Chica się nawet uśmiechnęła.
     - Ciocia Andrea! - usłyszałam milutki głosik mojej siostrzenicy, wyciągnęłam do niej ręce i zrobiłam jej karuzelę. Może była już duża, ale uwielbiała to. Śmiała się tak samo radośnie, jak trzy lata temu.

środa, 27 kwietnia 2016

Rozdział 7: Zazdrosna noc

     Jakoś nie mogłam zasnąć. Obudziłam się o jedenastej. Wcześniej zadzwoniłam do szefa, że rezygnuję. Westchnął i coś zaczął marudzić, że przecież nie znajdzie zastępstwa na tą noc, ale już mnie to nie obchodziło. Zdziwiło mnie, że nie odwoływał się na umowę, nie protestował.
     Przeciągnęłam się na łóżku, po czym usiadłam. Rozejrzałam się po całej sypialni. Chwyciłam Pirata i zapatrzyłam się w jego oczy.
Zdziwiło mnie, że nie odwoływał się na umowę, nie protestował.
     - Wiesz, chyba będzie mi brakować tej pracy. Wbrew pozorom nawet polubiłam tą fuchę.
     Coś w jego oczach zaświeciło się. Jakoś nie przejęłam się tym, tylko uśmiechnęłam delikatnie. Spojrzałam na niego. Zmarszczyłam brwi. W kącie stało coś pomarańczowego. Sięgnęłam pamięcią, co takiego ja tam położyłam. No tak, moja gitara elektryczna. Kiedyś tam grałam, ale mi się znudziło i przestałam. Teraz tam stoi i tylko się kurzy.
     Lampka w głowie zaświeciła mi się. Poderwałam się na równe nogi. Czym prędzej otworzyłam szafę, ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, po czym sięgnęłam po telefon. Zadzwoniłam do pana Purple, że jednak przyjdę do pracy. Ucieszył się, chyba jak nigdy. Niemalże słyszałam to szczęście w jego głosie. Chwyciłam gitarę, starannie ją wyczyściłam. Włożyłam Pirata za pasek i pobiegłam do pracy.

piątek, 15 kwietnia 2016

Rozdział 6: Nocne kłopoty


     Moja siostra przyjechała do mnie około godziny trzeciej po południu. Tak, musiałam dodać „po południu”, gdyż sama ostatnio żyję nocnymi godzinami, dlatego wolałam sprecyzować.
     Jest ode mnie starsza o sześć lata. Ma na imię Jeniffer i zdecydowanie zawsze miała większe „branie” ode mnie. Dlatego to ona ma teraz męża, siedmioletnią córkę, dom i psa. A ja wędruję od miast do miasta w poszukiwaniu… sama nie wiem czego. Na pewno nie miłości! To jest zbyt przereklamowane i zbyt banalne. Nie można szukać miłości. To miłość znajdzie ciebie, więc nie ma nawet co o niej myśleć.
     Jeniffer miała miodowe loki i brązowe oczy. Jak byłam nastolatką, zawsze zazdrościłam jej tych włosów, ale teraz, gdy słyszę ile ona pakuje w nie odżywki, to od razu kocham moje zwykłe, niewyróżniające się kudełki. Jej córka - Emilka - jest podobna do matki jak kropla wody, jedynie oczy ma błękitne po ojcu.

piątek, 8 kwietnia 2016

Rozdział 5: Nocne igraszki


     Położyłam Pirata na biurku w biurze. Tak, nazwałam go Pirat, no bo jak inaczej? Przecież nie Fox, bo będzie za bardzo podobne do Foxy’ego, a jak on się do wie, to nie oszczędzi mi zbędnych ripost. Jeszcze pomyśli sobie nie wiadomo co, a ja wolę unikać takich rzeczy.
     Dochodziła już godzina pierwsza, a mnie jeszcze nic nie spotkało. Żadnych dźwięków, żadnych niechcianych gości, jedynie raz zabrakło prądu, ale szybko wrócił. Od dobrej godziny nie sprawdzałam kamer, więc przyszła na to pora.
     Jak zwykle, aby zrobić na złość Foxy’emu, ominęłam jego Piracką Zatoczkę. Skończyłam na składziku, gdzie były części dla animatroników i generator. Zatrzymałam się tam na dłuższą chwilę. Wyraźnie widziałam jakiś ruch, ale postać była bardzo niewyraźna i niekształtna. Wstałam, zmrużyłam oczy i zaczęłam wpatrywać się w wielką plazmę nad biurkiem - próbowałam jakoś wyłonić z nich postać. Czyżby jednak to nie była taka nudna praca? Ktoś się jednak włamał? Jeżeli tak, to mam przechlapane, bo niczego nie słyszałam. Coś jednak w tej postaci było nie tak. Jeszcze bardziej zaczęłam się przyglądać, aż wreszcie rozpoznałam kto to taki. Zbladłam. Automatycznie zbladłam. Czym prędzej usiadłam i wyłączyłam ekran. Schowałam twarz w dłoniach.

piątek, 1 kwietnia 2016

Rozdział 4: Nocny obiad

     Rozciągnęłam się przeciągle, wstając z łóżka. Trzeba było przygotować się do pracy. O nie! Jeżeli zaraz nie wyjdę, to się spóźnię! Trudno, będę musiałam zamówić sobie coś do jedzenia do pracy. Chyba nikt się nie obrazi. W tempie błyskawicznym ubrałam się, umyłam, wzięłam torbę i wybiegłam z mieszkania. Na miejscu znalazłam się, gdy właśnie dzienny strażnik wyszedł z lokalu i zaczął się za mną rozglądać. Pomachałam mu, na co uśmiechnął się, kiwnął głową i poszedł. Wpadłam do lokalu zdyszana, zamknęłam drzwi na klucz, poszłam potem zamknąć te dla personelu, włączyłam generator i zaparzyłam sobie półlitrowy termos kawy. Widząc, że animatroniki pobudziły się już do życia, prześlizgnęłam się do mojej strażnicy i tam usiadłam wygodnie przed biurkiem. Postrzelałam chwilę palcami, po czym sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam po jakieś jedzenie. Patrzyłam w kuchni i dzisiaj wyjątkowo nic nie zostało.
     Akuratnie dzisiaj, kiedy jestem głodna, w kuchni niczego nie ma, toż to skandal! Oparłam się o fotel, gdy zauważyłam coś żółtego po mojej prawej. Wytężyłam wzrok, ale nic z tego nie wyszło. Zaświeciłam światełko i sto razy szybciej zasunęłam drzwi. Chica rozbawiona jak głupia nastolatka zaśmiała się do okna i uciekła.

piątek, 22 stycznia 2016

Rozdział 3: Koszmarna noc



     Była już dziewiąta. Zastanawiałam się, co mogę wziąć, aby mi jakoś lepiej poszło. Poprzedniej nocy zachowałam się jak jakiś tchórz, typowa laska, a nie jak ja, czyli kobieta z jajami.
     Coś mnie podkusiło, aby założyć te same spodnie, co ostatnio, gdy przypomniałam sobie komentarz Foxy’ego. Rety, jak to musi brzmieć „komentarz Foxy’ego”. Zamiast tego założyłam legginsy, czarny podkoszulek i niebiesko-czarną koszulę w kratę, którą miała w całości rozpiętą. Włosy zostawiłam rozpuszczone, które swobodnie opadły mi na plecy. Chyba nie powinnam tak ubierać się do pracy, ale przecież pan Purple wyraźnie mi powiedział, że mogę przychodzić jak chcę, więc dlaczego nie skorzystać z takich przywilejów?
     Wzięłam do ręki torbę. Tak się skała, że zaopatrzyłam się w gaz pieprzowy, ale nie jestem pewna, czy coś z tego wyniknie. W końcu to roboty, metalowe kukiełki. Wzięłabym paralizator, ale w ten sposób mogę je zniszczyć. Nie chcę wiedzieć, ile kosztuje taka jedna maszyna. Na pewno mnie nie stać.

piątek, 8 stycznia 2016

Rozdział 2: Pierwsza noc

     Byłam gotowa na pierwszy dzień pracy! A raczej pierwszą noc… Nieważne. Liczyło się to, że byłam podekscytowana jak jeszcze nigdy. Będę robić coś, co lubię i jestem z tego niezwykle zadowolona. Mogłam się ubrać jak chcę, co bardzo mi się podobało, ale wolałam chociaż trochę przypominać ochroniarza, więc ubrałam bojówki w moro - które nieźle podkreślały mój tyłek - czarną, obcisłą bluzkę z krótkim rękawkiem i takie wojskowe trzewiki. Zawiązałam włosy w zwykłego kucyka i wyszłam z domu. Dwa razy sprawdziłam, czy mieszkanie zamknięte i ciemną ulicą ruszyłam w stronę restauracji. Drzwi były otwarte i wszędzie świeciły się światła.
     Z sali zabaw dobiegały dziwne dźwięki. Ruszyłam w tamtą stronę cicho, prawie się skradając. Nagle zabrzmiała melodia pozytywki. Stanęłam w miejscu jak wryta.
     - Cholera! Sorry, to nie chcący! - krzyknął jakiś mężczyzna.