niedziela, 16 października 2016

Rozdział 27: Kiedy noc się zbliża

      Przetarłam oczy. Przez chwilę nie mogłam zwlec się z łóżka, ale niestety musiałam. Rozejrzałam się, czy coś przypadkiem się nie zmieniło. Zmieniło. Zniknęła kroplówka, a na stoliku pojawiły się kwiaty. Pewnie te pajace mi to robią, kiedy śpię. Jeżeli myślą, że to mnie przestraszy, to grubą się mylą. Nie tak łatwo wyprowadzić mnie z równowagi, szczególnie teraz, kiedy jestem już nastolatką. Dziwne, ale nie wnikam.
      Na stoliku leżała latarka (jak zwykle). Wzięłam ją i sprawdziłam, czy działa. Działała, ale chwile później zaczęła mrugać. Udałam się w poszukiwaniu baterii. Przeszukałam niemal wszystkie szuflady, jakie znajdowały się w pokoju, ale nigdzie nic nie znalazłam. Zajrzałam jeszcze pod łóżko. I tu taka niespodzianka! Leżały tam sobie, jak gdyby nigdy nic. Sięgnęłam po nie, ale nawet nie zdążyłam ich dotknąć, bo jeden z tych zakichanych szczeniaków uchlał mnie w rękę i to tak porządnie. Krew zaczęła spływać po mojej dłoni i kropić na wykładzinę, ale miałam to gdzieś. Ich problem.
      Hm… A jeżeli krew ich przyciąga? Ostatnio Springtrap, kiedy jeszcze pracowałam w domu strachów, mówił coś, że chce mojej krwi. Więc jak jest z nimi? Wzruszyłam ramionami. I tak już nic nie zrobię. Sięgnęłam jeszcze raz po baterie, ale tym razem wysunęłam przed siebie latarkę, przez co szczeniak rzucił się na latarkę i to ją ugryzł. Wtedy ja bez problemu go podniosłam i zaczęłam uderzyć nim to w podłogę, to w górę łóżka. Wyglądało to komicznie, ale jakoś w tej sytuacji nie było mi do śmiechu. Oni mogli w każdej chwili tutaj przyjść, a ja nie miałam żadnej broni.
      Wreszcie puścił tą latarkę, a wtedy ja popchałam baterie i już spokojnie mogłam po nie sięgnąć. Wymieniłam, a zużyte rzuciłam pod łóżko. Skoro tak bardzo chcieli swoje baterie, to niech mają, przecież im nie bronię.

piątek, 7 października 2016

Rozdział 26: Noc skrywa największe tajemnice

      Tym razem znajdowałam się przy wyjściu. Czerwony napis z napisem „Wyjście/Exit” najbardziej wyróżniał się na tle ciemnych, brudnych ścian przepełnionych rysunkami i obrazami z pizzerii, w której pracowałam na samym początku tej chorej historii.
      Zaczęłam przemierzać korytarze, aby dostać się do pokoju strażnika. Nic się nie zmieniło, kompletnie. Cieszyłam się jedynie z tego, że zanim się tu pojawiłam, nie miałam jakiś jeszcze drastycznych scenek. Wystarczyło mi to, że widziałam, jak Springtrap się wykrwawia w tym stroju. To i tak było już dość.
      Wreszcie doszłam do swojego pokoju, w którym siedział już Springtrap. Teraz jednak wyglądał inaczej. Ostatniej nocy wyraźnie było widać, że miał na sobie strój, a pod spodem znajdują się jego… resztki poprzedniego ciała. Teraz jednak wyglądał o wiele lepiej. Miał złote włosy, normalnie było widać skórę, jedynie porozcinaną w niektórych miejscach. Krótko mówiąc, teraz wyglądał jak Springtrap, którego znałam z domu strachu.
      Siedział na fotelu, odwrócony do mnie plecami. Odchrząknęłam. Powolnym ruchem zaczął przekręcać się w moim kierunku. Patrzył na mnie znudzonym wzrokiem. Uniósł jedną brew - czekał aż coś powiem.
      - Hejka, to znowu ja - uśmiechnęłam się sztucznie.
      - Niestety.
      - Hej! Może by tak grzeczniej?