sobota, 28 maja 2016

Rozdział 10: Nocny wypadek


     Dzisiaj przyszłam deczko spóźniona, ale na szczęście inni pracownicy nie mieli mi tego za złe. Odebrałam od nich klucze, włączyłam generator i usiadłam przed kamerami. Chwilę tak siedziałam i bezczynnie kręciłam się na fotelu, gdy poczułam, jak burczy mi w brzuchu.
     Westchnęłam i wzruszyłam ramionami. Co miałam do stracenia? Chyba mnie nikt nie zaatakuje, chociaż nic nie wiadomo z tymi nowymi. Ewentualnie zawołam Foxy’ego, Bonniego lub Chicę.
     Wparowałam do kuchni jak gdyby nigdy nic. Gdy tylko przekroczyłam próg, stanęłam jak wmurowana. Prócz mnie były tam też dwie kobiety - dwa animatroniki. Przetarłam oczy.
     - Jeden - wskazałam na jedną - dwa - wskazałam na drugą.
     Dwie kobiety, dwie „Chici”. Jedna z nich była tą starą, zakochaną po uszy w Bonnie’m, a druga była jakby jej lepszą wersją. Była wyższa, ładniejsza, a nawet szczuplejsza. Ponadto miała dłuższe włosy i musiałam przyznać, że wyglądała o wiele atrakcyjniej od tej starej Chici.
     W jednej chwili coś mnie trafiło, jak grom z jasnego nieba. Zakryłam twarz w dłoniach i w duchu błagałam, aby moje przypuszczenia się nie sprawdziły. Nie dało się ukryć, że one obie kłóciły się i to zawzięcie.
     - Proszę was, powiedzcie, że nie kłócicie się o Bonnie’go.
     - Bonnie’go? Ja miałabym się o niego kłócić? On wygląda jak jakiś kelner, błagam cię - rzuciła nowsza Chica, a mi spadł kamień z serca.
     - Jak nazwałaś mojego chłopaka?! - wyparowała stara Chica, a ja już wiedziałam, że nic tu po mnie.
     Ukradkiem wzięłam sobie kawałek pizzy i wyszłam z kuchni. Nie radziłabym teraz nikomu wchodzić tam. To mogłoby się źle skończyć. Gdy kobiety się kłócą, to lepiej im nie przeszkadzać. Taka kłótnia to gorsza od okresu, naprawdę. Sama jestem kobietą i znam się na rzeczy.
     Usiadłam przed biurkiem, przeżuwając kolejne kawałeczki pizzy, oglądałam co się dzieje w całym lokalu. Zrobiło się tam trochę tłoczniej, ale przynajmniej miałam na wszystkich podgląd. Zastanawiałam się jak nazywa się reszta. Poznałam Mangle i Marionetkę. Reszty, jeżeli chodzi o imiona, to nie znam. Ale nie dało się nie zauważyć, że ci nowi są nowszymi wersjami tych starych, jedynie czasami się różnią płcią, chociażby jak w przypadku Foxy’ego i Mangle. Od razu zauważyłam, że Mangle to lepsza wersja Foxy’ego. Jednakże była o wiele lepsza, taka miła i sympatyczna, nie to co on.

poniedziałek, 16 maja 2016

Rozdział 9: Tydzień nocnych urlopów

     Przez to, że po urodzinach Emilii wybiegłam z lokalu bez kurtki na sobie, zachorowałam. W domu poczułam się, jakbym zaraz miała paść ze zmęczenia i wszystko rozbierało mnie od środka, dlatego poszłam do szpitala i tam dostałam zwolnienie na tydzień. Zadzwoniłam do szefa, który wpadł w lekką panikę, bo nie wiedział, kto o tej porze przyjdzie na zastępstwo. Długo się na przepraszałam, ale ostatecznie zostałam w domu. Tej samej nocy jeszcze złapała mnie gorączka.

     Do pracy wróciłam po tygodniu. Od pana Purple dowiedziałam się, że podczas tego tygodnia musiał znaleźć dwa zastępstwa. Jednakże teraz wracałam i tak, jak sobie obiecałam, nie miałam zamiaru tak łatwo zrezygnować. Ciekawa tylko jestem, czy animatroniki zapomnieli o mnie, czy też będzie tak jak przed moim urlopem.
     Jak zwykle przywitałam się z konserwatorami, dzisiaj wyjątkowo chwilę dłużej pogadaliśmy, a potem zamknęłam za nimi wszystkie drzwi i włączyłam generator. Przejrzałam szybko wszystkie kamery (naturalnie omijając Piracką Zatoczkę) i wygodnie usadowiłam się w fotelu, gdy wtedy zadzwonił telefon. Odebrała go.
     - Halo? Andrea? Z tej strony Purple, dzwonię, bo zapomniałem ci powiedzieć, że przywieźli nam nowe animatroniki, dlatego nie zdziw się, gdy na kamerach zobaczysz kogoś nowego. One wcale nie są groźne, tylko nowe, dlatego być może jeszcze się nie zaklimatyzowały. Mam nadzieję, że dasz sobie z nimi radę, w końcu jesteś moim najlepszym ochroniarzem. Liczę na ciebie!

środa, 4 maja 2016

Rozdział 8: Niespodzianka poza nocą

     Dzisiaj są urodziny mojej ukochanej siostrzenicy. Byłam już spóźniona, ale ja zawsze muszę zwrócić na siebie uwagę, więc takie spóźnione wejście będzie jak najbardziej w porządku. Spojrzałam jeszcze raz do lustra, zanim wyszłam. Brązowe włosy swobodnie opadały mi na ramiona, delikatny makijaż podkreślał oczy i usta. Do tego zgniłozielona sukienka przed kolano, złoty pas ciasno opinający moją talię i złote baleriny. Kolczyki dyndały mi przy twarzy podczas najmniejszego ruchu głową. Sama się sobie podobałam, więc byłam w stu procentach zadowolona.
     Weszłam do pizzerii i na dzień dobry przywitały mnie gromkie okrzyki dzieci. Głosy wydobywały się z wielkiej sali. Weszłam do sali przyozdobionej w kolorowe dekoracje, światełka, zabawki i wiele innych. Pod ścianą na stoliku stały prezenty, wszystkie zamknięte. Uśmiechnęłam się pod nosem. Spojrzałam na scenę i ujrzałam jak trzy animatroniki śpiewają piosenkę. Teraz wyglądają tak łagodnie i przyjaźnie…
     Uśmiechnęłam się. widząc moją gitarę, na której grał Bonnie. Nie umknęło mojej uwadze, że cała trójka spojrzała na mnie, a Chica się nawet uśmiechnęła.
     - Ciocia Andrea! - usłyszałam milutki głosik mojej siostrzenicy, wyciągnęłam do niej ręce i zrobiłam jej karuzelę. Może była już duża, ale uwielbiała to. Śmiała się tak samo radośnie, jak trzy lata temu.