Jakoś
nie mogłam zasnąć. Obudziłam się o jedenastej. Wcześniej zadzwoniłam do szefa,
że rezygnuję. Westchnął i coś zaczął marudzić, że przecież nie znajdzie
zastępstwa na tą noc, ale już mnie to nie obchodziło. Zdziwiło mnie, że nie odwoływał się na umowę, nie protestował.
Przeciągnęłam
się na łóżku, po czym usiadłam. Rozejrzałam się po całej sypialni. Chwyciłam
Pirata i zapatrzyłam się w jego oczy.
Zdziwiło mnie, że nie odwoływał się na umowę, nie protestował.
-
Wiesz, chyba będzie mi brakować tej pracy. Wbrew pozorom nawet polubiłam tą
fuchę.
Coś
w jego oczach zaświeciło się. Jakoś nie przejęłam się tym, tylko uśmiechnęłam
delikatnie. Spojrzałam na niego. Zmarszczyłam brwi. W kącie stało coś
pomarańczowego. Sięgnęłam pamięcią, co takiego ja tam położyłam. No tak, moja
gitara elektryczna. Kiedyś tam grałam, ale mi się znudziło i przestałam. Teraz
tam stoi i tylko się kurzy.
Lampka
w głowie zaświeciła mi się. Poderwałam się na równe nogi. Czym prędzej
otworzyłam szafę, ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, po czym sięgnęłam po
telefon. Zadzwoniłam do pana Purple, że jednak przyjdę do pracy. Ucieszył się,
chyba jak nigdy. Niemalże słyszałam to szczęście w jego głosie. Chwyciłam gitarę,
starannie ją wyczyściłam. Włożyłam Pirata za pasek i pobiegłam do pracy.
Poczekałam
aż „konserwatorzy” opuszczą lokal. Zrobiłam sobie kawę, wzięłam trochę pizzy,
bo nic nie jadłam i poszłam do biura. Nie zapomniałam oczywiście włączyć
generatora.
Już
po chwili siedziałam na fotelu. Nerwowo stukałam palcem w blat biurka. Co
chwilę patrzyłam na kamerę. Nikt się nie ruszał.
-
Oo… Jakaś nowość. To aż cud, że wróciłaś - usłyszałam Foxy’ego. - Po tej akcji
z Bonnie’m to aż jestem pod wrażeniem. Jesteś sadystką czy masochistką?
-
Co?! - oburzyłam się na jego pytanie. Normalny jest?! - O Boże, co ci się
stało?
Podbiegłam
do niego i spojrzałam na oko. Było podbite. Co mu się mogło stać?
- A
myślisz, że kto pomógł ci się oswobodzić
od Bonnie’ego w łazience? Musiałem zaatakować Chicę, aby ten zwrócił na nią
uwagę, a nie na ciebie. Oberwało mi się za to.
-
Naprawdę mi przykro i dziękuję ci. Gdyby nie ty, to pewnie już by było po
mnie. Ale mam do ciebie jeszcze jedną prośbę.
Foxy
w spokoju wysłuchał, co miałam mu do powiedzenia i zgodził się. Zaprowadził
mnie na koniec korytarza, po czym poszedł do Bonnie’ego. Ten spojrzał w moją
stronę, przymrużył oczy. Podszedł. Foxy stanął pomiędzy nami na wszelki
wypadek. Oto właśnie go poprosiłam. Wzięłam głęboki wdech.
-
Słuchaj, Bonnie. Bardzo cię przepraszam za tamtą gitarę. Mam dla ciebie
prezent, proszę - podałam mu moją starą gitarę. Mam nadzieję, że to wystarczy.
Fioletowy
spojrzał ze zdziwieniem na mój prezent. Nie wiedział, co ma o tym myśleć.
Patrzył z szeroko otwartymi oczami to na mnie, to na gitarę, to na Foxy’ego.
Wreszcie uśmiechnął się do mnie i przyjął pomarańczową gitarę.
-
Jesteś spoko. A i sorry, że chciałem cię zabić, ale nieźle się wkurzyłem.
Kocham grać na gitarze.
Uśmiechnęłam
się do niego szeroko. Bonnie dokładnie obejrzał nowy instrument, po czym zrobił
coś, czego w ogóle się nie spodziewałam - objął mnie. Kątem oka zauważyłam, że
Foxy’emu zrzedła mina. Chciałabym się zaśmiać, ale nie miałam jak. Gdy mnie
puścił, odwróciłam się i wróciłam do strażnicy. Lisiasty poszedł za mną.
- To
nie fair, mnie jeszcze nigdy nie przytuliłaś - powiedział, opierając się o
ścianę.
- Bo
jesteś za bardzo natrętny - odpowiedziałam bezmyślnie, co - o dziwo - było
zgodne z prawdą.
-
Czyli ogólnie to byś mnie przytuliła? - zapytał zadowolony.
-
Jasne, że tak! Od razu tak mocno, żeby cię udusić! - uśmiechnęłam się słodko, a
jemu zrzedła mina.
-
Bardzo śmieszne, Andrea.
-
Ale powiem ci, że nie spodziewałam się, że Bonnie jest taki… ludzki.
Lis
zaśmiał się.
- Każdy
z nas jest ludzki. Po prostu mamy mechaniczne ciało, ale tak naprawdę żyjemy,
czujemy, mówimy. W końcu kiedyś byliśmy ludźmi - dodał szeptem i wyszedł.
-
Zaraz, co? Foxy, czekaj! - ale nie posłuchał. Poszedł sobie.
Siedziałam
i zajadałam pizzę. Standardowo co jaki czas przeglądałam kamery. Uśmiechałam
się, gdy widziałam Bonnie’ego brzdąkającego na gitarze. Spodobała mu się, to
widać. Teraz tak sobie myślę, to widzę, że Foxy’ego jakoś faworyzuję. Normalnie
z nim rozmawiam, wpuszczam go, chyba nawet mu zaufałam. Ale jakoś reszty się
boję, nie dopuszczam ich do siebie. Chyba będę musiała się jakoś przemóc do
nich i może nawet zagadać.
- Ty
podstępna zdziro! - dosłownie podskoczyłam na fotelu, resztka ciasta z pizzy
spadła mi na podłogę. Spojrzałam na bok i ujrzałam rozwścieczoną Chicę. - Jak
mogłaś zabrać mi Bonnie’ego!
- C…
co? O czym ty mówisz? - Boże, co ja robię?! Gadam z dziewczyną przypominającą
kurczaka!
- Po
prostu przyznaj się, że spodobał ci się i chcesz go uwieść! Przyznaj to!
-
Kobieto, uspokój się. Ja ci nikogo nie chcę zabrać!
-
Ach tak? A ta gitara to pewnie tylko koleżeński prezencik! Nic nie robi, tylko
cały czas gra na tej nowej gitarze! Nawet na mnie nie spojrzał, wiesz jak się
poczułam? - mówiła przez łzy.
Tak!
To jest mój moment, gdzie będę mogła jakoś wmieszać się w życie tych robotów!
-
Hej, uspokój się. Przecież nic się takiego nie stało - podeszłam do niej i
chciałam pogłaskać po głowie.
-
Nie dotykaj mnie! - krzyknęła ze złością w oczach. Jej głos stał się bardziej…
mechaniczny. Nie należał już do człowieka.
Cofnęłam
się. Nie chciałam jej jeszcze bardziej wkurzać, w szczególności, że wiem, iż
kobiety są bardzo nieprzewidywalne i w stanie zrobić wszystko, gdy są złe. Sama
wiem to z własnego doświadczenia. Chociażby kiedyś byłam tak zła na chłopaka,
że złamałam mu rękę. Potem musiałam przez dwie godziny siedzieć na dywaniku u
dyrektora. Paskudna przygoda... i strasznie nudna.
-
Zabiję cię za to! Słyszysz?! Zabiję cię!
Tak,
to chyba najlepszy moment do ucieczki. Pazury Chicy prawie mnie dosięgły, ale w
ostatnim momencie udało mi się uskoczyć na bok. Nawet nie spojrzałam za siebie.
W głowie miałam mętlik. Mój mózg nie wyrabiał już kolejnej ucieczki przed
jakimś rozwścieczonym animatronikiem. Pewnie dalej będę musiała liczyć na Foxy’ego.
Nie ma szans, że dożyję do końca sama. Przede mną jeszcze ponad pięć godzin.
Jak niby w takiej małej restauracji mam uciec przed rozzłoszczonym kurczakiem,
który coś sobie ubzdurał? To jest nie możliwe bez pomocy osoby z zewnątrz. Za
chwile taki sobie zrobię długo u lisa, że nigdy się nie wypłacę.
Wpadłam
do sali bankietowej, Bonnie spojrzał na mnie zdziwiony, a gdy zobaczył biegnącą
na mnie Chicę, która przyjaźnie wcale nie wyglądała, wstał ze sceny i wyszedł
na środek. Schowałam się za jego plecami, jakoś nie miała skrupułów. Czułam, że
nic mi nie zrobi, szczególnie, że przedtem mnie przytulił. Złapał dziewczyną w
ramiona. Ta szamotała się jak ryba na lądzie. Postanowiłam nie zwlekać,
przebiegłam około Pirackiej Zatoczki. Na pewno zdążę dobiec do mojego pokoju,
zamknąć się tam, może na wszelki wypadek nawet zabarykadować. A potem pomyślę,
co dalej.
Byłam
blisko, już widziałam światło wydobywające się z okna, a gdy je minęłam,
stanęłam jak wryta. Drzwi były zamknięte. Przez okno zauważyłam, że te pod
drugiej stronie także, na fotelu siedział zmieszany Freddy. Ja pierdziele!
Zmówili się! Teraz wszystko w rękach Bonnie’ego.
Jednak
jakoś nie czułam się za pewnie, więc ukryłam się w kącie. Przykucnęłam tam za
stertą kartonów i czekałam na dalszy rozwój akcji.
Czas
mi się dłużył niemiłosiernie. Wszystkie mięśnie zdążyły mi zesztywnieć, miałam
już dość bezczynnego siedzenia. W dodatku zaczynałam być śpiąca. Jednakowoż nie
chciałam zasnąć. Kto wie, czy przypadkiem jak się obudzę, nie będę już martwa?
Pomału
wstałam, rozejrzałam się niepewnie. Na szczęście nikogo nie było. Na palcach
ruszyłam korytarzem. Coś zaświeciło się po mojej lewej stronie. Odwróciłam
pomału głowę, a żółte oczy nawet w ciemności były nienawistne. Skoczyła na
mnie, a ja nawet nie zdążyłam krzyknąć, pisnąć… zrobić czegokolwiek. Uderzyłam
głową w ścianę, od razu mnie zamroczyło. Jej pazury rozcięły mi ubranie na
brzuchu, ale na szczęście nie dosięgły skóry. Widziałam, jak ponownie unosi
swoją dłoń, lecz wtedy przede mną pojawił się Foxy. Stanął przed Chicą. Ta
kazała mu się odsunąć, lecz nie posłuchał jej.
Podszedł
do niej na spokojnie i wziął na bok. Przez chwilę o czymś rozmawiali. Nie mam
zielonego pojęcia, jaki był temat ich rozmowy, ale Foxy musiał dać jakiś
porządny argument, bo Chica podeszła do mnie i pomogła mi wstać.
W
ogóle nie wiedziałam, co się dzieje. W jednej chwili uciekam przed dziewczynką
w żółtej sukience, a w drugiej uśmiecha się do mnie życzliwie. Co to ma być, do
cholery?!
-
Przepraszam cię za tamto… Chyba sama rozumiesz, byłam zazdrosna i w ogóle -
mówiła ze zwieszoną głową, a ja wykrzywiłam twarz z wielkim pytaniem „Co?”. Foxy
zaśmiał się, otoczył mnie ramieniem i pogłaskał po głowie. A temu co znowu
odwaliło?
-
Nie martw się, Chica, możesz iść, zostanę z nią i wszystko wyjaśnię.
No,
jestem bardzo ciekawa jak, bo jakoś do tej pory jeszcze nic nie zrozumiałam. Co
on jej nagadał?! Aż się boję wiedzieć, ale musiałam. To jest jak ludzie w
horrorach wiedzą, że coś czai się w ciemnym pokoju, ale wchodzą tam, po prostu
muszą.
- Co
jej powiedziałeś? - spytałam słabym głosem. Uśmiechnął się do mnie, co jakoś
mnie nie pocieszyło.
- Kiedyś
ci powiem, teraz muszę cię gdzieś zanieść, abyś odpoczęła.
Nie
prosiłam się, ale wziął mnie na ręce. Zaczęłam się szamotać i wrzeszczeć, aby
mnie puścił, ale jak grochem o ścianę. Nawet na mnie nie spojrzał. Zaniósł mnie
do mojego pokoju pracy, gdzie już nie było Freddy’ego. Posadził mnie na fotelu,
przykucną i spojrzał na mnie z nikłym uśmiechem
- No
co? - spytałam. - Mam coś na twarzy?
Zachichotał
pod nosem i sobie poszedł. Czy on ma okres?! Ma swoje humorki jak jakaś
panienka. Ja mogę mieć, w końcu jestem kobietą, ale on? Jest mężczyzną i to w
dodatku robotem. Bez jaj.
Wróciłam
do domu. Usiadłam na łóżku i przetarłam twarz. W sumie nie było tak źle i
myślę, że nawet nieco zbliżyłam się do Bonnie’ego i Chici. Jest jakiś postęp.
Mam nadzieję, że coś z tego wyniknie dobrego i nie będę musiała się co noc
ukrywać w tym ciasnym pokoju. Nawet normalnie niemożna do łazienki pójść, bo
boisz się, że zaraz coś ci ma mordę wyskoczy.
Jutro
jest kolejny dzień…
Rozdział poprzedni: Rozdział 6: Nocne kłopoty
Rozdział następny: Rozdział 8: Niespodzianka poza nocą
Rozdział następny: Rozdział 8: Niespodzianka poza nocą
Jeśli chodzi o pytanie ,,jesteś sadystką czy masochistką `` to z mojego doświadczenia to wszystkie odpowiedzi są trafne.....A OPOWIADANIE JAK ZAWSZE CUDAŚNE 😃😃😃😃😃
OdpowiedzUsuń