Była
już dziewiąta. Zastanawiałam się, co mogę wziąć, aby mi jakoś lepiej poszło.
Poprzedniej nocy zachowałam się jak jakiś tchórz, typowa laska, a nie jak ja,
czyli kobieta z jajami.
Coś
mnie podkusiło, aby założyć te same spodnie, co ostatnio, gdy przypomniałam
sobie komentarz Foxy’ego. Rety, jak to musi brzmieć „komentarz Foxy’ego”.
Zamiast tego założyłam legginsy, czarny podkoszulek i niebiesko-czarną koszulę
w kratę, którą miała w całości rozpiętą. Włosy zostawiłam rozpuszczone, które
swobodnie opadły mi na plecy. Chyba nie powinnam tak ubierać się do pracy, ale
przecież pan Purple wyraźnie mi powiedział, że mogę przychodzić jak chcę, więc
dlaczego nie skorzystać z takich przywilejów?
Wzięłam
do ręki torbę. Tak się skała, że zaopatrzyłam się w gaz pieprzowy, ale nie
jestem pewna, czy coś z tego wyniknie. W końcu to roboty, metalowe kukiełki.
Wzięłabym paralizator, ale w ten sposób mogę je zniszczyć. Nie chcę wiedzieć,
ile kosztuje taka jedna maszyna. Na pewno mnie nie stać.