Jakoś
nie mogłam zasnąć. Obudziłam się o jedenastej. Wcześniej zadzwoniłam do szefa,
że rezygnuję. Westchnął i coś zaczął marudzić, że przecież nie znajdzie
zastępstwa na tą noc, ale już mnie to nie obchodziło. Zdziwiło mnie, że nie odwoływał się na umowę, nie protestował.
Przeciągnęłam
się na łóżku, po czym usiadłam. Rozejrzałam się po całej sypialni. Chwyciłam
Pirata i zapatrzyłam się w jego oczy.
Zdziwiło mnie, że nie odwoływał się na umowę, nie protestował.
-
Wiesz, chyba będzie mi brakować tej pracy. Wbrew pozorom nawet polubiłam tą
fuchę.
Coś
w jego oczach zaświeciło się. Jakoś nie przejęłam się tym, tylko uśmiechnęłam
delikatnie. Spojrzałam na niego. Zmarszczyłam brwi. W kącie stało coś
pomarańczowego. Sięgnęłam pamięcią, co takiego ja tam położyłam. No tak, moja
gitara elektryczna. Kiedyś tam grałam, ale mi się znudziło i przestałam. Teraz
tam stoi i tylko się kurzy.
Lampka
w głowie zaświeciła mi się. Poderwałam się na równe nogi. Czym prędzej
otworzyłam szafę, ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy, po czym sięgnęłam po
telefon. Zadzwoniłam do pana Purple, że jednak przyjdę do pracy. Ucieszył się,
chyba jak nigdy. Niemalże słyszałam to szczęście w jego głosie. Chwyciłam gitarę,
starannie ją wyczyściłam. Włożyłam Pirata za pasek i pobiegłam do pracy.