Nie
miałam zielonego pojęcia, o której godzinie się obudziłam. Po prostu gdy się
wyspałam, wtedy wstałam, chyba spałam dłuższą chwilę. Przynajmniej takie miałam
wrażenie i nie zdziwiłabym się po ostatniej nocy. Rozciągnęłam się przeciągle i
dopiero wtedy zauważyłam, że Foxy gdzieś poszedł. Zobaczyłam swoje ubrania na
podłodze. Były ładnie poskładane i chyba nawet umyte. Ubrałam się i wyszłam.
Udałam
się do pokoju dla ochroniarza. Przetarłam oczy i przeleciałam po wszystkich
kamerkach. Bonnie, Freddy i dwie Chici grali w karty, reszta gdzieś tam się
szlajała, ale jakoś nigdzie nie widziałam Foxy’ego, co było bardzo dziwne i w
pewien sposób nawet mnie to zaniepokoiło. Nie mógł tak o sobie zniknąć, to nie
było w jego stylu. Nie zdziwiłabym się, gdyby po naszej nocy czekał aż się
obudzę i zaczął się chwalić tym, co takiego wyrabiał (jakbym sama tego nie
wiedziała).
-
Masz - spojrzałam na bok i zobaczyłam Foxy’ego.
Niby
jak?! Przecież nie widziałam go na żadnej kamerze! Jak to możliwe, do cholery?!
Machnęłam
na to ręką i przyjrzałam się, co takiego mi przyniósł. Kupek cieplutkiej kawy i
dwa kawałki pizzy. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że jestem strasznie
głodna. Bąknęłam „dziękuję” i wzięłam się do jedzenia. Kawa od razu mnie
obudziła, czułam się rześko i miałam w miarę dobry humor.